Days Gone Remastered – Recenzja – Jest ładnie, ale nic po za tym…

9 czerwca 2025
0
2/5
Opis:

Days Gone to przygodowa gra akcji z 2019 roku opracowana przez Bend Studio i opublikowana przez Sony Interactive Entertainment. Gra ukazała się na PlayStation 4 w kwietniu 2019, a teraz doczekała się remastera.

Okno Overtona zostało po raz kolejny przesunięte przez PlayStation. O ile wcześniejsze odświeżenia jak Horizon, Until Dawn czy Uncharted były jeszcze do przełknięcia, ponieważ oferowały zauważalne zmiany i unowocześnienia czy minimalny powiew jakości, to w przypadku Days Gone sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Nikt nie oczekiwał odświeżenia tej gry, nikt o nie nie prosił, a gdy zostało zaprezentowane, reakcją była głównie krótka fala śmiechu i krytyki. Temat szybko ucichł wielu graczy uznało, że Days Gone Remastered nie jest warte ani ich czasu, ani miejsca w dyskusjach internetowych czy dedykowanych materiałach wideo. Pozostaje więc pytanie: czym właściwie jest to odświeżenie? Skokiem na kasę? Nieudaną próbą reanimacji marki? A może sposobem na pochwalenie się osiągami PS5 Pro przy użyciu znanych tytułów z PS4? Bez względu na intencje, dla wielu graczy to kolejna decyzja Sony, która budzi więcej wątpliwości niż entuzjazmu.

Na wstępie warto napisać, że to nie jest recenzja gry pod względem fabuły i innych podobnych aspektów tylko tak jak poprzednio to robiłem skupię się na tym co się zmieniło… jak gra działa teraz i czy warte jest to waszych pieniędzy.

 

Oregon jaki był, taki jest…

Na wstępie warto przypomnieć, czym właściwie jest ten tytuł. Days Gone to przygodowa gra akcji z otwartym światem, mocno osadzona w fabule. Akcja rozgrywa się około dwa lata po pandemii wirusa, który zamienił miliony ludzi w agresywne, zmutowane istoty nazywane „świrusami”. Głównym bohaterem jest Deacon St. John były członek gangu motocyklowego, a obecnie łowca nagród. Deacon próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości… od zmagania ze stratą ukochanej i rozpadem świata, jaki znał.

Motywem przewodnim gry jest przetrwanie oraz „droga” zarówno dosłownie jak i w sensie przemiany wewnętrznej bohatera. Mamy tu wątki traumy, żałoby, straty oraz powolnego odzyskiwania kontroli nad własnym życiem. Deacon prezentowany jest jako postać tragiczna. Na początku wydaje się postacią dość stereotypową. Twardy gość z przeszłością, który poderwał uczoną dziewczynę, która jest naukowcem. Jednak z czasem postać nabiera głębi. Jego tragizm i motywacje stają się zrozumiałe, a sama postać dużo bardziej autentyczna, ale tak jak wspomniałem, poznawanie historii, świata i ukrytych motywów zostawię wam. Ja tymczasem skupię się na czymś innym…

 

Wytrzeć rozlane mleko…

Tym właśnie można podsumować to odświeżenie: wycieranie rozlanego mleka. W porównaniu do oryginału Days Gone Remastered straciło „zamglenie” i rozmycie obrazu. Teraz wszystko jest wyraźniejsze, dalsze plany są ostrzejsze, detale w świecie i na postaciach są znacznie bardziej widoczne. Nie ma już „mleka” jest większa rozdzielczość, wyraźniejsze tekstury , wyraźne napisy w gazetach i subtelne szczegóły na twarzach postaci i to jest fajne. Pierwsze uruchomieniu gry czy kilka godzin później nawet łapałem się na to, że serio to dobrze wygląda, ale czar wraz z czasem prysł.

Drugim słowem, które idealnie opisuje to odświeżenie, jest ostrość. Wszystko, co widzimy zostało po prostu wyostrzone. I… to właściwie tyle. Albo aż tyle, zależy jak na to spojrzeć. Jest co prawda tryb 60 klatek na sekundę, ale wtedy większość graficznych ulepszeń staje się mniej zauważalna. Jeśli ktoś już sięga po ten remaster, polecam grać w 30 klatkach tylko wtedy można nacieszyć oczy tym, co faktycznie poprawiono (a nie poprawiono zbyt wiele). Poza poprawą ostrości gra nie oferuje nic nowego. To remaster wykonany przy minimalnym zaangażowaniu i braku serca, gdzie oryginał tego serca miał dużo co gracze docenili, ale recenzenci niekoniecznie (pamiętamy jak było). Gra wypada najsłabiej na tle innych odświeżonych tytułów od Sony, takich jak wcześniej wspomniany Horizon, Until Dawn czy Uncharted.

Nie ma tu większej liczby NPC-ów, nowych systemów, czy jakichkolwiek cech typowych dla pełnoprawnego remaku. Nie mamy też całkowicie przebudowanej gry, jak w przypadku Until Dawn. To co dostaliśmy w tym odświeżeniu powinno być co najwyżej darmową aktualizacją, ale o tym później… Krótko mówiąc, usunięto rozmycie tła i wyostrzono obraz. Tak to wszystko. Widzimy więcej, lepiej, ostrzej… Ale to tylko wizualna kosmetyka. Żadnych większych zmian. Po prostu ładniejsze Days Gone, i nic więcej… A, bym zapomniał… twórcy pokusili się o dodanie dodatkowej zawartości w postaci DLC Broken Roads. Brzmi dobrze? Może na pierwszy rzut oka. W praktyce wygląda to jednak tak, jakby zamiast zaoferować darmową aktualizację, dostajemy za dodatkowe pieniądze trzy nowe tryby: Permadeath czyli klasyczny tryb „śmierć = koniec”, następnie Horde Assault, gdzie przemierzamy otwarty świat, walcząc z hordami świrusów i wrogimi ludźmi; im dłużej przetrwamy tym jest trudniej i na koniec Speedrun… jakkolwiek miałby się sprawdzać w grze tego typu, bo w mojej ocenie to zdecydowanie bezsensowny tryb. Poza tym otrzymujemy jeszcze ulepszony tryb fotograficzny i to w zasadzie wszystko.

 

A może jednak skok na kasę?

Pomijając już sam fakt, że Days Gone w ogóle nie potrzebowało odświeżenia to przecież gra z czasów PS4 i być może dałoby się to jeszcze zaakceptować, gdyby nie dwie rzeczy: minimalny nakład pracy i znikoma ilość zmian… oraz cena. Sony postanowiło zażądać za Days Gone Remastered aż 219 zł, jeśli ktoś chce kupić grę oddzielnie czyli „na nowo” lub po raz pierwszy. Jasne, istnieje opcja tańszego ulepszenia dla posiadaczy oryginału, który kosztuje około 50 zł. Brzmi sensownie? Być może, ale jest pewien haczyk: grę trzeba posiadać fizycznie lub mieć kupioną cyfrowo w PlayStation Store. Jeśli ktoś odebrał Days Gone w ramach PS Plus to upgrade nie przysługuje.

Innymi słowy… gra, którą Sony samo kiedyś rozdawało w abonamencie, teraz nie kwalifikuje się do tańszej wersji remastera. Czy to słabe i trochę dziwne? Moim zdaniem zdecydowanie tak, ale ocenę pozostawiam wam. Dla porównania warto przypomnieć, że Horizon Zero Dawn, również rozdawany swego czasu za darmo, pozwalał na upgrade. Więc skąd taka zmiana w podejściu przy Days Gone? Cytując klasykę „Nie wiem, choć się domyślam” albo jeszcze lepiej „Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o…” — no właśnie.

 

Czy warto?

Za pełną cenę czyli 219 zł zdecydowanie odradzam. Kwota ta nie odzwierciedla ani zawartości, ani nakładu pracy, jaki włożono w ten remaster. Między Bogiem, a prawdą dostajemy bardziej wyostrzoną i przejrzystą wersję gry, z lepiej widocznym horyzontem. Poza tym dochodzą trzy nowe tryby, które szczerze mówiąc spokojnie mogłyby zostać dodane jako darmowa aktualizacja jakiś czas po premierze oryginału. Jeśli ktoś posiada wersję fizyczną gry lub kupił ją w PS Store, to upgrade za około 50 zł można potraktować jako ciekawostkę. Ot, fajnie jeszcze raz wrócić do Oregonu, zwłaszcza jeśli ktoś ma sentyment, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że zamiast niepotrzebnego odświeżania gry, która nie zdążyła się jeszcze zestarzeć, powinniśmy dostać coś nowego jak kontynuację, prequel albo zupełnie inny projekt. O ile wobec poprzednich remasterów od PlayStation byłem raczej przychylny, bo rzeczywiście oferowały konkretne zmiany i ulepszenia, tak w tym przypadku trzeba powiedzieć wprost: dość.

 

Grę udostępnił wydawca.

Podsumowanie

Days Gone Remastered to wizualnie poprawiona, ale kompletnie zbędna wersja gry, która nie zdążyła się jeszcze zestarzeć. Zamiast pełnoprawnego powrotu serii dostaliśmy kosmetyczne ulepszenie sprzedawane jak nowość bez serca, bez potrzeby i bez sensu.

Zalety

  • odświeżona grafika,
  • lepsza animacja postaci,
  • ostrzejszy obraz,
  • upgrade do wersji remastered za 50 złotych.

Wady

  • brak znaczących zmian w rozgrywce,
  • cena za pełny produkt,
  • DLC które mogłoby by być darmową aktualizacją.