Endless Dungeon – Recenzja

27 października 2023
0
3/5
Opis gry:

Połączenie gierki typu roguelite z tower/hero defense. Mieszanka rzadko spotykana, ale akurat to studio wie co robi, ponieważ wcześniej wydali Dungeon of the Endless, który cieszył się uznaniem wśród graczy.

Wielbiciele „rogalików” ostatnio nie byli rozchwytywani na konsolach. Na szczęście studio Amplitude ma na to lekarstwo w postaci Endless Dungeona, który wchodzi przebojem wszystkie możliwe platformy. Jest to połączenie gierki typu roguelite z tower/hero defense. Trzeba powiedzieć, że mieszanka rzadko spotykana, ale akurat to studio wie co robi, ponieważ wcześniej wydali Dungeon of the Endless, który cieszył się uznaniem wśród graczy. Poniekąd ED to kontynuacja z masą usprawnień i nowych rozwiązań.

Początkowo gra niewiele tłumaczy, do wielu rzeczy trzeba samemu dojść.

Fabuła w tego typu grach miała zawsze znaczenie drugorzędne, ale nie można powiedzieć, że jej nie ma. Grupka jakże oryginalnych i ciekawych „bohaterów” trafia na opuszczoną stację kosmiczną, z której chcą się wydostać za wszelką cenę. Ma im w tym pomóc jej eksploracja i odkrycie tajemnic, które skrywa. Mówiąc krótko, schodzimy coraz niżej aż nie trafimy do rdzenia. Gracz ma do pokonania 4 piętra, aby trafić na sam dół i zakończyć przygodę. Jednak jak to w rogalikach bywa, cała zabawa płynie z powtarzania etapów, rozwijania postaci, broni, bazy oraz odkrywania nowych dzielnic. Początkowo jest sporo do roboty, postaci odblokowujemy poprzez odwiedzenie danej dzielnicy, zaś perki dla nich wymagają ukończenia poszczególnych questów. Każdy bohater ma swoje indywidualne zadania, gdzie np. trzeba przeprowadzić bota bez uszkodzeń przez pierwsze piętro, ubić daną liczbę przeciwników, itd. Poziom trudności waha się od bardzo łatwego do bardzo trudnego, co można powiedzieć o całej grze. Całość można ograć zarówno solo z botami jak i w trybie kooperacji. Niestety brak trybu lokalnego i nie zapowiada się, żeby został dodany.

Bossowie potrafią być wymagający, szczególnie na wyższych poziomach trudności.

Tutaj płynnie przejdziemy do poziomu trudności. Grając solo mamy do dyspozycji dwóch kompanów (na początku jeden, a po ulepszeniu dwóch), a Ci cały czas podążają za nimi i sprawnie eliminują fale przeciwników. W przypadku kooperacji sprawa miała się nieco inaczej, ponieważ przeciwnicy nie padali już tak ochoczo, ale to pewnie dlatego że rozbiegliśmy się po mapie jak kury bez głowy i każdy starał się wyczyścić mapę samemu, co było dużym błędem. Trzymanie się tutaj razem to podstawa + odpowiednie rozmieszczenie wieżyczek, szczególnie w początkowym etapie, kiedy nie mamy rozwiniętej postaci czy lepszej broni. Rozgrywka opiera się na eksploracji kolejnych pomieszczeń, a każde kolejne otwarte drzwi oraz upływający czas podnoszą poziom alarmu, aż w końcu aktywuje fale. Wszyscy przeciwnicy idą w stronę bota, którego musimy chronić za wszelką cenę. Zniszczenie bota jest równoznaczne z końcem gry, wracamy do salonu i próbujemy ponownie. Po drodze możemy, a nawet musimy, rozstawić różnego rodzaju wieżyczki.

Gdy gracie tylko z jednym kompanem, strategia odgrywa znacznie większą rolę.

Podobnie jak przeciwnicy, mamy kilka rodzajów elementów (ogień, kwas, elektryczność i światło), więc stosujemy tutaj klasyczną metodą kamień / papier / nożyce. Niekiedy musimy eskortować bota w inne miejsce, aby otworzyć kolejną część mapy, a wtedy fale nie mają końca dopóki bot nie „usiądzie” w swoim punkcie. Początkowo gra może nieco przytłaczać swoim poziomem trudności oraz skomplikowania, ale już po godzinie lub dwóch grania, powinniśmy mieć większość w małym palcu. Wieżyczki możemy łączyć (a nawet musimy) z tymi które pełnią rolę supportu, jak zwiększone obrażenia, częstsze krytyki czy nawet automatyczna odnowa, a nasi bohaterowie będą pełnić rolę trzymania wszystkiego na chodzie, jako że przeciwnicy będą je regularnie niszczyć. Chociaż, gdy już ulepszycie je do poziomie 3 gwiazdek to powinny same o siebie zadbać. Pisząc tę recenzję, gra otrzymała już pierwszą dużą łatkę, która sporo naprawia. Przede wszystkim mamy teraz dostęp do 4 poziomów trudności, także każdy może go dostosować pod siebie. Balans przeciwników jak i naszych wieżyczek również przeszedł kilka szlifów i gra się znacznie lepiej.

Czasami zadyma jest taka, że nie wiadomo co się dzieje na ekranie.

Na duże uznanie zasługuje oprawa audio – video, ale tylko do pewnego stopnia. Muzyka jest świetna i bardzo klimatyczna. Widać, że zostało jej poświęcone sporo czasu. Każda dzielnica ma swój motyw przewodni, czasami można poczuć nuty Blade Runnera, a jak tylko rozpoczyna się fala, dźwięki stają się znacznie agresywniejsze. Tego samego nie mogę powiedzieć o grafice, bo o ile komiksowy styl jest jak najbardziej w porządku, tak fakt że całość na konsolach działa w 30 klatkach na sekundę to jakiś smutny żart. Mała gierka, która waży raptem 7GB i rozgrywa się w kilku pomieszczeniach na krzyż nie jest w stanie uciągnąć 60 klatek na konsolach obecnej generacji? To powinno bez problemu hulać w 120 klatkach. Autorzy już się zobligowali do zbadania sprawy i odblokowania klatek jak tylko będzie to możliwe, no ale recenzujemy to co dostaliśmy, a nie to co możemy kiedyś tam otrzymać. Na domiar złego, powracają złowrogie ekrany ładowania, które wcale tak szybko nie znikają. Jak już pisałem, w tego typu grze nie powinno ich w ogóle być. Hitem jest jest powrót do menu głównego, gdzie pasek ładuje się do 100%, po czym spada z powrotem do 25%. Jeszcze się z czymś takim nie spotkałem…

Pomiędzy kolejnymi przejściami, można zrelaksować się w naszym salonie.

Gra ma wiele bolączek, szczególnie na konsolach. Autorzy są cały czas w kontakcie ze społecznością i obiecują kolejne patche. Nie zmienia to faktu, że mój początkowy odbiór gry został mocno zachwiany, głównie przez niezbalansowany poziom trudności (chociaż patch sporo poprawił), 30 klatek i zacinające się ekrany ładowania. Mówiłem już o zepsutych trofeach? Ostatnio staje się to normą, że produkt w dniu premiery na 100% będzie miał jakieś niedziałające osiągnięcia. Nie inaczej jest tutaj. Mój poziom frustracji sięgnął zenitu, gdy przeprowadziłem bota przez całą grę, gdzie nie otrzymał żadnych obrażeń (co jest wg mnie jednym z najtrudniejszych dzbanków w całej grze) i jedyne co otrzymałem to wielkiego „faka” w moją stronę. Miałem spore nadzieje z tym produktem, liczyłem że będziemy ze znajomym cieszyć rozwałką i koszeniem kolejnych fal, a tymczasem musieliśmy się wstrzymać, bo gra niedomaga na wielu płaszczyznach. Póki co radziłbym poczekać, przynajmniej na kolejne łatki i jakieś pierwsze promo. Gra co prawda nie kosztuje pełnej ceny (obecnie 129 zł), ale i tak uważam, że na to co dostajemy to jest to nieco zawyżona kwota.

Grę udostępnił wydawca.

Podsumowanie

Wersja konsolowa mocno niedopracowana. Widać, że grze zabrakło przynajmniej tego dodatkowego miesiąca, góra dwóch żeby w pełni dopieścić produkt. Gracze znów robią za świnki doświadczenie, autorzy obiecują patche, stara śpiewka którą znamy od lat.

Zalety

  • klimatyczna muzyka,
  • komiksowy styl,
  • różnorodni bohaterowie,
  • zarządzanie wieżyczkami.

Wady

  • 30 klatek na sekundę,
  • niedziałające trofea,
  • długie i czasami zawieszające się ekrany ładowania.