NHL 25 – Recenzja – Stąpanie po cienkim lodzie

16 października 2024
0
2.5/5
Opis:

Kolejna odsłona serii, która przenosi nas na taflę lodową i pozwala rywalizować zarówno solo, jak i z innymi graczami w hokeju na lodzie. „NHL 25” to wizualnie duży krok na przód, gdyż twórcy zrezygnowali z wydawania gry na starą generację konsol, a także oferują szereg mniejszych usprawnień dot. sztucznej inteligencji i sterowania.

Cover Art:NHL 25 – Recenzja – Stąpanie po cienkim lodzie

Miał być przełom, a wyszło jak zwykle. “NHL 25” to najlepszy, ale jednocześnie jedyny tego typu sposób zabawy na rynku. Hokej na lodzie nigdy nie był przesadnie popularny w naszym kraju, ale od zawsze miałem wrażenie, że EA Sports potrafiło trafić tą serią do bardzo szerokiego grona graczy. W edycji oznaczonej numerem 25 zostało to częściowo ograniczone, bo po raz pierwszy gra pojawiła się wyłącznie na konsolach nowej generacji. Są tego pewne istotne plusy, ale nie brakuje też minusów.

 

“NHL 25” oferuje fotorealistyczne doświadczenie telewizyjne

Porzucenie wydawania serii na stare konsole było przez graczy oczekiwane, gdyż każdy z nas doskonale zdaje sobie sprawę, jak bardzo ogranicza to graficzne możliwości tytułu. “NHL 25” to pierwszy tytuł wydany wyłącznie na konsole nowej generacji. I to czuć już od pierwszego wjazdu na lodową taflę. Może nie jest to poziom NBA od 2K, ale pod względem widowiskowości i pełnej szczegółów transmisji telewizyjnej, “NHL 25” to krok w dobrym kierunku.

Grafika jest ostra, bardzo wyrazista, twórcy zadbali o ogrom szczegółów, co czuć szczególnie w sytuacji, gdy spoglądamy na taflę lodu i to jak zmienia się w trakcie meczu. Trybuny zachowują się dużo lepiej, a widownia reaguje bardziej żywiołowo (choć przydałoby się trochę więcej efektów, niż wyłącznie miecze świetlne na sam początek gry). Warto zwrócić też uwagę na całą otoczkę transmisji. Scoreboard przesunięto z dolnej części ekranu na lewy górny róg. Do tego w trakcie rozgrywki jesteśmy zasypywani ogromem statystyk, zarówno w formie tabel, jak i szczegółów wyświetlanych bezpośrednio na tafli. Hokejowe święto czuć tutaj na każdym kroku, co ma też odzwierciedlenie w warstwie dźwiękowej (i wibrującym padzie w rytm basów).

W 2024 roku EA Sports w większości swoich gier sportowych postawiło na modyfikację sztucznej inteligencji. W “NHL 25” nazwano ją ICE-Q, ale przyznaję, że z trudem dostrzegałem jej działanie. Pod względem zespołu sterowanego przez AI faktycznie kilka razy zostałem zaskoczony i zastanawiałem się, czy to faktycznie sztuczna inteligencja, czy gram z żywym przeciwnikiem. Jednak niekiedy zachowania moich podopiecznych (którymi akurat nie steruję) były dalekie od oczekiwanych, co z resztą jest zmorą serii od lat. Szkoda też, że w przypadku ICE-Q nie pokuszono się o lepsze zachowanie sędziów, którzy często nie nadążają za akcją, ich animacje są niedopracowane i wyraźnie odstają od tego, w jaki sposób na lodzie prezentują się hokeiści.

Animacje wyglądają z kolei lepiej niż przed rokiem. Widać to choćby w takich elementach jak oddawanie precyzyjnego strzału, czy też starcia przy bandach. Gołym okiem zauważycie poprawę, szczególnie w kontraście do starć na pieści. Te nadal wyglądają karykaturalnie i od lat oglądamy te same animacje, które wypadają zwyczajnie słabo.

 

W poszukiwaniu nowych trybów gry

W “NHL 25” zaszły zmiany pod względem sterowania. Twórcy chwalili się, że tzw. Next-Gen Vision Control ma zrewolucjonizować rozgrywkę i sprawić, że sterowanie zawodnikiem oraz kontrola nad krążkiem będzie tak precyzyjna jak nigdy dotąd. Być może faktycznie tak by było, gdyby ktoś wpadł na pomysł, aby graczy nowego sterowania nauczyć. Przewertowałem menu dość drobiazgowo i owszem, jest tam tryb treningowy, jednak mocno okrojony. Kanadyjczykom polecam więc zwrócenie uwagi, jak wygląda tryb nauki w serii NBA od 2K. Tylko wtedy wprowadzenie tak dużej zmiany, jak nowy system sterowania ma sens. Brak możliwości treningu niestety sprawił, że o Next-Gen Vision Control szybko zapomniałem i mam wrażenie, że u Was będzie podobnie. 

Pod względem trybów gry “NHL 25” niestety mocno graczy rozczarowuje. Zacznę od najważniejszego, czyli o Hockey Ultimate Team, klasycznym i najbardziej popularnym trybem gry w tytułach sportowych od EA. Znajdziecie tam jedną istotną nowość znaną jako Wildcard, która odświeża nieco ten tryb i sprawia, że dochodzi w nim jeden, dość sensowny sposób zabawy, w którym przy budowaniu składu należy dostosować się do pewnych ograniczeń budżetowych. Byłem jednak w szoku, jak fatalnie zoptymalizowany jest HUT w menu. Poruszanie się po ekranach działa wolno, otwieranie paczek jest wyjątkowo nieintuicyjne, a w niektórych momentach klatki spadały nawet do poziomu 15-20 FPS na sekundę na konsoli PS5.

Twórcy odświeżyli też tryb Franchise i jest to krok w dobrym kierunku. Tutaj (przeciwnie do HUT) przyłożono się do warstwy wizualnej i poruszania się po menu. Działa ono bardzo dobrze i łatwo jest nam trafić do odpowiedniej zakładki. A tych jest sporo, bo – jak sama nazwa trybu wskazuje – zarządzamy w nim każdym aspektem działalności klubu. Mimo wszystko dużo bardziej od siedzenia za biurkiem, preferuję strzelanie na bramkę, ale Franchise Mode to calkiem niezłe połączenie jednego z drugim.

 

„NHL 25” to gra pełna skrajnych emocji

Pozostaje odpowiedzieć na najważniejsze pytanie – jak się w „NHL 25” gra i czy tytuł ten potrafi przyciągnąć na dłużej? Wiele zależy od tego, jak mocno jesteście zaangażowani w śledzenie NHL na bieżąco. Początkowe wrażenie jest fantastyczne. Odpaliłem pierwszy mecz i warstwa wizualna połączona z prawdziwym telewizyjnym show pochłonęła mnie na dobre kilka godzin, a po solowym meczu, błyskawicznie wskoczyłem do Franchise Mode. „NHL 25” potrafi chwycić gracza swoim niepowtarzalnym stylem i atmosferą. To EA Sports potrafi robić świetnie i faktycznie mocno poprawiona warstwa wizualna dodatkowo wzmacnia odbiór wirtualnego widowiska.

Gdy jednak zacząłem coraz mocniej zagłębiać się w tryby gry, próbować nowego sposobu sterowania, czy też szukać tych innowacji, które zapowiadali twórcy, zacząłem dostrzegać coraz więcej niedociągnięć. Dlatego też „NHL 25” najbardziej trafi do graczy, którzy od kilku lat nie mieli okazji wychodzić na wirtualną taflę lodową. Głównie dzięki poprawionej warstwie wizualnej. Pozostałe zmiany są z kolei na tyle subtelne, że gracze, którzy mieli okazję spędzić sporo czasu w „NHL 24”, poczują się mocno zawiedzeni.

 

Grę udostępnił wydawca.

Podsumowanie

„NHL 25” mogło być dla serii nowym otwarciem. Tymczasem to kolejna gra EA Sports, która poprawia jeden element (w tym wypadku warstwę wizualną, co jest naturalne, skoro zrezygnowano z wydawania gry na PS4 i Xbox One), ale jednocześnie zapomina o innych, równie istotnych, dla których gracze chcą sięgać po ten tytuł. Nowych trybów zabawy brakuje, a pomniejsze aktualizacje są istotne, ale nie na tyle, by stały się wyznacznikiem kupna gry. Być może za rok będzie lepiej?

Zalety

  • najładniejsza gra z serii,
  • poczucie bycia częścią wielkiego show na lodzie,
  • widoczne poprawki w części animacji,
  • przyzwoity update Franchise Mode.

Wady

  • ICE-Q nie zawsze działa tak jak powinien,
  • niektóre animacje wyglądają jak wyjęte z poprzedniej generacji,
  • brak nowych, dużych trybów gry,
  • brak sensownego miejsca na potrenowanie nowego systemu sterowania,
  • HUT to nadal tryb pay-to-win, który dodatkowo działa fatalnie w menu.