Wszelkie okrzyki do dzielnych żołnierzy, które wystukujemy do rytmu, żeby zagrzać ich do działania, mają obecnie swoje gamingowe żniwa. Całkiem niedawno fani popularnych Pataponów świętowali powrót pierwszej i drugiej części na nowe konsole, a już w tamtym momencie było wiadomo, że gotuje się Ratatan. Zbieżność nazewnictwa nie jest przypadkowa. Obie marki są dość osobliwą strategią rytmiczną, gdzie jako wódz plemienia zagrzewamy swoich podwładnych do walki. Jesteśmy odpowiedzialni zarówno za motywację ruchową, ofensywną, jak i defensywną, co tworzy wybuchową mieszankę. Wymagana jest od nas orientacja w terenie, przewidywanie ruchów przeciwnika (szczególnie przy bossach, którzy biją mocno) oraz odpowiednie tempo. W zasadzie to ostatnie jest tu najważniejsze.
Ja mam to do siebie, że słoń nadepnął mi na ucho i gry rytmiczne traktuje jako wyjście ze strefy komfortu. Dla mnie to dość bolesne doświadczenie, ale zaciskam zęby i uśmiech (napędzany własną ułomnością w tej materii) nie schodzi z ust. Dość powiedzieć, że w grach From Software nie jestem bity tak bardzo, jak tutaj. Niezależnie, czy to Patapon, czy Ratatan, który 18 września wszedł w fazę early access.
Wczesny dostęp sprawia, że nie będę silił się na recenzję, a poprzestanę na opinii. Wszyscy zaznajomieni z Pataponami poczują się jak w domu, ale to nie zmienia faktu, że to zgoła odmienne tytuły. Model rozgrywki niesie ze sobą kluczowe różnice. Patapon, choć często wyrzuca nas na linię startu, ma wyraźny podział na misję. Nieudana operacja może przetrzebić nasze szeregi, zmusi do odbudowy armii, ale to raczej namiastka dzisiejszych rogali. Ratatan przyjmuje te standardy w pełni, tworząc rytmicznego roguelite’a.
W obecnej formie zakłada to próbę przedarcia się przez 5 światów, na końcu których czeka znacznie przewyższający nas rozmiarami boss. Do tego celu możemy użyć jedną z postaci, które mają swoje statystyki oraz wspierają konkretny oręż wojska. Wewnątrz runa oczywiście doładowujemy się perkami pasywnymi, poszerzamy liczbę swoich żołnierzy, jak i zbieramy surowce, które posłużą do stałego rozwoju – metaprogresja pomiędzy kolejnymi próbami zakłada m.in. lepszą broń dla wojaków, gwarancję pokoju leczącego, czy możliwość odrodzenia.
Znacznej poprawie uległa oczywiście grafika, która tym razem postawiła na pełną paletę kolorów. Schludną, ale nieco trudniejszą do okiełznania. Oczywiście wypowiadam się z poziomu głuchego, próbującego nadążyć, ale podejmowanie kolejnych decyzji było dla mnie znacznie trudniejsze niż w Pataponach. Nawet zacząłem doceniać tamtejszą szatę, która niekoniecznie była znakiem czasów, co po prostu świadomą decyzją projektantów. Tu jest ładnie, ale momentami dzieje się za dużo.
Wczesny dostęp ma to do siebie, że nie wiemy, ile jeszcze czasu zostało do oficjalnej premiery i ile zmian uda się wprowadzić. Nawet nie mamy pewności, jakie są chęci i dalsze kroki. Na ten moment, zakładając, że zmieni się niewiele, to tej gry bym NIE polecał. Bierze się tak z dość rażących niedociągnięć w jej naturze. Nie czuję, jakoby to był rogal, który chce się powtarzać. Bossów stałych zaakceptuje (w końcu i Hades ich ma), ale już kolejne walki między runami są mało ciekawe i noszą niewiele zmiennych w samej rozgrywce. To, w kombinacji z dość sztampowymi perkami, tworzy bardzo nieprzychylną powtórkom mieszankę.
Inna sprawa, że wrogowie wydają się działać do trochę innego rytmu niż my. Bardzo trudno jest okiełznać ich bez szwanku, nawet jeśli dobrze poznaliśmy ich schemat. Nasze tempo jest zwyczajnie odmienne. Sprowadza nas to do ciągłej ofensywy, niwelując wartość taktyczną. Ona jest zwyczajnie najskuteczniejsza. Przepchniesz kolanem albo wrócisz na start i powtórzysz z lepszym wojskiem.
Czy kolejny run przyniesie jakieś zmienne? Niewiele. To dalej przedzieranie się przez to samo do bardzo skocznej i przyjemnej muzyki. Co po skończeniu gry? Na razie nic. Czy będzie coś? Fantastyczne pytanie… ale odpowiedzi nie znam. Może są jakieś obietnice i roadmapa, ale do tych podchodzę zawsze z dystansem. Zresztą lepiej się dać zaskoczyć po produkcie finalnym, którego spróbuje tylko w darmowej/demonstracyjnej formie. Na razie moje zaufanie jest ograniczone. Patapony miały przyjemne ewolucje naszych żołnierzy, tworzyły jakąś (choćby minimalną) więź. Nie potrzebowały do tego różnych bohaterów, bo i różnica między nimi będzie zawsze zbyt marginalna. To za szybka gra, żebym się tym przesadnie przejmował. Tu za duży chaos, żebym ja to w ogóle docenił. Fajnie, że są, ale przeżyłbym bez nich. Zobaczymy, co dalej dla Ratatana, ale na razie długa droga przed nimi. Weszli w gatunek, który rozrósł się na tyle, że wypada mieć wysokie oczekiwania. On nie może nieść ze sobą tylko windującej się poprzeczki i odsyłania nas na start, bo gra bez tego byłaby za krótka.