Leisure Suit Larry: Wet Dreams Don’t Dry – Opinia

6 października 2020
0
4/5
Opis gry:

Ponad 20 lat po ostatniej części głównej serii, Larry Laffer powraca. Mimo iż postarzał się znacznie jego łóżkowy cel i motywacja nie uległy zmianie. W tej klasycznej przygodzie point-and-click Twoim zadaniem jest pomóc Larry’emu w oczarowaniu potencjalnych partnerów, przy okazji demaskując niecny plan wielkiej korporacji multimedialnej. Typowy sobotni wieczór.

Larry Laffer został zapomniany przez większość giereczkowego świata przez ponad dwie dekady, podobnie jak przygodówki point-and-click, w których głównie występował. Ostatnie lata przyniosły nam jednak kilka perełek w tym gatunku, dostosowanych do wymagań współczesnych graczy i do konsolowego sterowania. Również seria Leisure Suit Larry została pokryta nową warstwą farby i powróciła na ekrany naszych maszyn do grania. Z przyjemnością mogę powiedzieć, że Wet Dreams Don’t Dry godnie zasilił poczet przygodówkowego renesansu.

Gra ma dystans do samej siebie i swojej historii.

Najnowsza odsłona przygód Larry’ego wiernie trzyma się tonu i humoru serii. W zależności od tego, jakie macie nastawienie do sprośnych żartów, może być to dobra albo zła wiadomość. Larry Laffer jest facetem, którego decyzjami rządzi tak naprawdę tylko jedna myśl – żeby pójść do łóżka z napotkanymi na swojej drodze kobietami. Ponieważ nie jest najbardziej taktownym i atrakcyjnym mężczyzną, przedstawicielki płci pięknej nie odwzajemniają jego zalotów. W Wet Dreams Don’t Dry Larry dosłownie wychodzi z kanałów, spędziwszy dwie dekady w bliżej nieustalonym stanie niebytu, i zderza się z rzeczywistością drugiej dekady XXI w., myślami błądząc ciągle po końcówce poprzedniego stulecia. Nasz bohater dostaje smartfona, którego działania nie do końca rozumie. Wie jednak, że jeśli osiągnie 90 punktów w aplikacji Timber, będzie mógł pójść na randkę z szefową firmy Pruna, producenta popularnych urządzeń PiPhone. Nawiązania do znanych nam firm i przedmiotów są bezczelnie oczywiste, lecz satyra ze współczesnego sposobu randkowania i ogólnej konsumpcji mediów społecznościowych wyszła autorom gry bardzo dobrze.

24 przedmioty. Jestem w przygodówkowym niebie.

Aby piąć się po szczeblach wirtualnej atrakcyjności Larry przekonuje spotkane osoby, aby wystawiły mu maksymalną ocenę w aplikacji. W tym celu musi wyświadczyć każdej z nich jakąś przysługę. Mimo iż kwestie łóżkowe są głównym motorem napędowym Larry’ego, przy okazji wychodzi na wierzch jego dobre serce i chęć pomocy innym. Dziewczynie, która wynajmuje obskórny pokój, z którego streamuje wiadomej treści pokazy, nasz bohater znajduje pracę w pobliskim klubie. Chłopakowi, który nie chce przyznać się do swojego homoseksualizmu, pomaga w konfrontacji z własnymi uczuciami i paruje go z miłością jego życia, organizując im przy okazji zaślubiny. Poszczególne wątki i postacie, z którymi Larry wchodzi w interakcje są naprawdę ciekawe, zróżnicowane i przeplatają się ze sobą, tworząc spójną (jak na standardy przygodówkowe) całość.

40 lat minęło, jak jeden dzień…

Pod względem mechaniki gry czułem się jak ryba w wodzie. Liczba przedmiotów i interakcji jest ogromna. We współczesnych przygodówkach w każdej chwili mamy do dyspozycji kilka, może kilkanaście obiektów. W Wet Dreams Don’t Dry momentami mamy ich ponad 20. Na szczęście zagadki są skonstruowane w taki sposób, że nie musimy się odwoływać do techniki 'użyj wszystkiego na wszystkim’. Gra nie posiada co prawda systemu podpowiedzi, lecz poprzez dokładną analizę hot spotów i uważne czytanie dialogów prawie zawsze wiadomo, w którym kierunku trzeba skierować szare komórki. Fakt, że w każdej chwili możemy skupić się na kilku zagadkach powoduje, że nawet jak utkniemy w jednej z nich, możemy popchnąć inny wątek do przodu, co często pozwala obalić pierwotną blokadę. Standardem współczesnych przygodówek jest już opcja podświetlania wszystkich dostępnych na ekranie punktów interakcji i tutaj też tego nie zabrakło. Staroszkolne 'polowanie na piksele’ na szczęście odeszło w zapomnienie. Kursorem można sterować albo w sposób bezpośredni albo przeskakując między hot spotami, co też w dużej mierze przyspiesza i ułatwia rozgrywkę.

Poznajcie Billa Jobsa (BJ) i jego rewolucyjny produkt – PiPhone!

Leisure Suit Larry Wet Dreams Don’t Dry ma w sobie dużo cech, które lubię w kreskówkowych przygodówkach. Odjechana historia, opowiedziana z odpowiednią dawką dystansu. Multum przedmiotów i punktów interakcji, które zmuszają szare komórki do pracy, często dość abstrakcyjnej. Wszystko okraszone poczuciem humoru i podane graczowi z przymrużeniem oka. Jeśli szukacie dobrej przygodówki na konsole i nie gorszy Was tematyka 18+, to najnowsza odsłona przygód faceta w białym garniturze powinna przypaść Wam do gustu.

Grę udostępnił wydawca.

Podsumowanie

Larry Laffer powrócił w bardzo dobrym, jak na swoje standardy, stylu. Pozycja godna polecenia wszystkim fanom klasycznych przygodówek. Graczy nastawionych na akcję może przyciągnąć dobre, chociaż miejscami specyficzne i perwersyjne, poczucie humoru. Gra pozostaje wierna wcześniejszym częściom serii i jest to jej największa zaleta, jak i wada, w zależności od punktu widzenia.

Zalety

  • bardzo klasyczne podejście do przygodówek (dla fanów),
  • zabawne dialogi z przymrużeniem oka,
  • ładne i różnorodne lokacje,
  • mnóstwo przedmiotów do łamania sobie głowy.

Wady

  • bardzo klasyczne podejście do przygodówek (dla pozostałych),
  • miejscami zbyt 'pikantne' motywy seksualne.