Ratchet & Clank: Rift Apart – Opinia

13 czerwca 2021
4
5/5
Opis gry:

Podróżuj po różnych wymiarach z Ratchetem i Clankiem, którzy mierzą się ze złowrogim imperatorem z innej rzeczywistości. Przeskakuj z niesamowitą prędkością pomiędzy pełnymi akcji światami. Podziwiaj niesamowitą grafikę i szalony arsenał wraz z międzygalaktycznymi łowcami przygód, którzy wpadają z impetem na konsolę PS5.

Powoli zaczynamy wchodzić w nową generację, tak jakbyśmy tego sobie życzyli. Insomniac nie daje nam odetchnąć i po Spidermanie wypuszcza kolejną perełkę, czyli Ratchet & Clank: Rift Apart, który dowozi i to jeszcze jak! Ostatni raz Ratcheta i ekipę mogliśmy zobaczyć w reboocie na PS4, który również był bardzo udaną odsłoną. Tym razem jesteśmy rzucani w wir wydarzeń, gdy Ratchet, Clank, Kapitan Qwark oraz cała reszta niejedno już razem przeżyli. Początek gry daje jasno do zrozumienia, że Rift Apart możemy śmiało uznać za kolejną część przygód lombaksa aniżeli prequel. Gra wita nas szumną paradą na cześć naszych bohaterów, a Clank ma przygotowaną małą niespodziankę dla Ratcheta. Niestety po drodze Dr Nefarius robi wjazd na naszą imprezę i wszystko idzie w łeb. Poprzez splot wszystkich wydarzeń, następuje otwarcie wrót do równoległego wymiaru, gdzie spotkamy sporo „nowych” twarzy.

Rivet nie da się nie lubić.

I tak właśnie poznajemy Rivet, przesympatyczną lombaksicę, która potrafi o siebie zadbać w największych opałach. Członkini ruchu oporu, który próbuje zwalczyć rządy podłego Imperatora Nefariusa, ale mimo wszystko preferuje działanie na własną rękę. W końcu dochodzi do spotkania naszego małego i zagubionego Clanka z Rivet, którzy od teraz będą praktycznie nierozłączni. Im dalej w las tym więcej ciekawych postaci będziemy poznawać, jak chociażby Kit czy Gary. Nie chcę zbyt dużo zdradzać, ale liczę, że będą pojawiać się w kolejnych częściach, bo naprawdę miło było ich gościć. Celem całego gangu jest uratowanie nie tylko świata czy uniwersum, ale wszystkich możliwych wymiarów. Fabuła nie jest może jakoś mega zaskakująca, powiedziałbym że przypomina wszystkie poprzednie gry z serii, gdzie po prostu próbujemy pokrzyżować plany Nefariusa i spółki, ale z drugiej strony bieganie pomiędzy przenikającymi się różnymi światami jest naprawdę dobrze zrobione i wciąga niemiłosiernie. To jest właśnie cały gwóźdź programu tej części, czyli korzystanie z powstałych szczelin, aby szybko przemieszczać się w obrębie danego świata i nie tylko.

Osobiście uważam, że fabuła rzecz jasna odgrywa w tego typu grach sporą rolę, ale jednak najważniejszy jest czysty gameplay, a ten jest z najwyższej półki. Jeśli kiedykolwiek graliście w poprzednie części R&C to poczujecie się jak w domu, ponieważ sterowanie oraz posługiwanie się narzędziami czy broniami to kropka w kropkę to co znamy. Bez obaw, twórcy zadbali o to, żeby znalazło się miejsce na kilka nowości, takich jak nowe bronie w postaci Zraszacza czy Pana Grzybka, ale podwaliny całej gry nie uległy zmianom. Wprowadzono kilka nowych mechanik, jak bieganie po ścianach, przyciąganie szczelin czy skakanie pomiędzy różnymi wymiarami (niestety tylko tam, gdzie twórcy na to pozwolili). Nie ma tutaj znacznych rewolucji, dostajemy to co dobrze znamy w nowoczesnej oprawie.

A tutaj takie w plenerze.
Magia i klimat aż się wylewają z obrazka!

Oprawa tej gry zasługuje zdecydowanie na osobny akapit, ponieważ wbija szczękę w ziemię. Insomniac przygotowało 3 tryby gry, ten skupiony na czystej jakości (30 fps. ray tracing, lepsze oświetlenie, większe zagęszczenie obiektów), wydajnościowy (60 fps, wyłączony ray tracing, mniejsze zagęszczenie i oświetlenie), wydajnościowy rt (60 fps, działający ray tracing, mniejsze zagęszczenie, oświetlenie oraz lekko rozmyte tło, aby uzyskać płynność) i na papierze każdy ma swoje plusy i minusy. Jak to wygląda w praktyce? Otóż nie zauważyłem większych różnic, a grałem cały czas w trybie wydajnościowym rt. Przełączanie się na tryb jakościowy powodowało zmniejszenie klatek do 30fps co jednak mocno bolało. Zalecam grać właśnie w trybie wydajność rt, bo nie tylko otrzymujemy mega płynną grę bez żadnych dropów, ale również ładnie działający ray tracing, szczególnie w ciemnych pomieszczeniach z mocnym źródłem światła. Całość działa praktycznie bez żadnych loadingów, nawet latanie z planety na planetę odbywa się w obrębie kilku sekund i ten krótki loading został sprytnie ukryty pod postacią cut-scenki. Konsola chodziła cały czas cichutko, nie weszła na wyższe obroty ani razu, także brawa za optymalizację, do czego zresztą Insomniac zdążyło nas już przyzwyczaić. Na temat oprawy audio nie mam zbyt wiele do powiedzenia, jest solidnie, angielski dubbing jak zwykle robi robotę, a odgłosy broni oraz wszystkiego co dzieje się wokół nas bardzo dobrze odwzorowane. Polska wersja posiada oczywiście polski dubbing, jednak moje uszy zaczynały krwawić już po kilku minutach i szybciutko zmieniłem na oryginalny. Na szczęście można włączyć polskie napisy, także każdy może dostosować to pod siebie. Opcje ułatwień nie są jeszcze regularnością w grach, ale zaczynają się pojawiać coraz częściej, nie inaczej jest tutaj, gdzie przed rozpoczęciem rozgrywki możemy dokładnie ją skonfigurować wg własnego uznania. Zaczynając od 5 stopni trudności, poprzez ułatwienia w różnych mechanikach, a na opcjach dla ludzi z problemami w odróżnianiu kolorów kończąc. Zawsze przyjmuję tego typu rozwiązania z otwartymi rękami, im ich więcej tym lepiej dla każdego z nas.

Każdemu należy się relaks.
jazda po poręczach? Obowiązkowo!

Pięknie zaprojektowane etapy to to, na czym będziemy zawieszać cały czas oko. Magia kolorów, designu, a nawet samych przeciwników powodują, że chcielibyśmy spędzić tutaj znacznie więcej czasu. Odwiedzić nam przyjdzie stare dobre Megalopolis, rodzinne strony Rivet na planecie Sargasso, poprzez kosmiczny klub, bazę piratów, kaniony, a na więzieniu kończąc. Wszystkie obszary tak odmienne, a zaraz przyciągające, że każdemu kto je projektował należą się gromkie brawa. Każda mapa nie jest może ogromnych rozmiarów, ba, ciężko je nazwać nawet dużymi, ale są na tyle dobrze zorganizowane, że zawsze kończymy, gdy zaczyna wchodzić lekka monotonia w zwiedzaniu. Są mniejsze i większe etapy, czasami przyjdzie nam wrócić do wcześniej odwiedzanych miejscówek, ale autorzy na szczęście wprowadzają ciągłe zmiany w znanych rejonach. Otoczenie oraz środowisko zawsze było mocną stroną Insomniac i tutaj potwierdzają to po raz kolejny.

Arsenał jaki dostajemy w nasze łapki jest naprawdę spory i pozwala eliminować przeciwników w najróżniejsze sposoby. Wyżej wspomniany zraszacz potrafi zatrzymać przeciwników w miejscu obrastając ich liśćmi i trawą, zaś pan grzybek to swoisty kompan, który lata i strzela do wszystkie co się rusza. Wszystkich broni mamy 20 sztuk, a w tym coś czego jeszcze nie było, czyli Ryno 8 (Żubr 8), który otwiera szczelinę do innego wymiaru i rzuca na przeciwników przedmioty z oraz samych bohateroów z innych gier należących do Sony, jak chociażby Jaka, przeciwników z Horizon Zero Dawn, furgonetkę Sly Coopera, dżipa z Uncharted, itd. Swoisty generator easter eggów. Każdą broń można również ulepszyć w znany nam już sposób, czyli strzelając do przeciwników podnosimy jej poziom, a im wyższy poziom tym więcej ulepszeń możemy zaaplikować będąc w sklepiku Pani Zurkon, wydając na to nasz skrzętnie zbierany rarytarium.

Rozgrywka wystarcza na mniej więcej 12 – 15 godzin, w zależności na jakim poziomie trudności gracie. Platynę wbiłem w przeciągu 19 godzin, gdzie lizałem każdą ścianę i odwiedzałem każdy możliwy zakątek. Po przejściu gry, tradycyjnie odblokowujemy tryb wyzwań, gdzie możemy kupić te same bronie w wersji omega i dobić je do 10 poziomu oraz bawić się w kręcenie jak najlepszych wyników za sprawą mnożnika śrubek. Doliczyć tryb wyzwań + maksowanie i śmiało można mówić o okolicach 25 godzin. Wynik bardzo podobny do poprzednich odsłon, więc nie ma się tutaj za bardzo czego czepiać. Liczę po cichu, że twórcy dorzucą dodatkowe trofea za tryb wyzwań, bo chętnie bym wrócił do tego majstersztyku. Wielu zapewne zastanawia się, czy ta gra ma jakiekolwiek wady? Szczerze? Nie jestem w stanie niczego poważnego wymienić, gra działa i wygląda jak prawdziwy next-gen, żadnych zwiech, dropów czy crashy, a do tego bawi jak za dawnych dobrych lat. Rivet to świetna postać, która mam nadzieję, że zostanie z nami na dłużej. Jestem więcej niż pewien, że każdy kto zdecyduje się na zakup nie będzie tego żałować.

Podsumowanie

Świetny powrót Ratcheta, Clanka i spółki. Tym razem poznajemy nowych towarzyszy, takich jak Rivet czy Kit, którzy od razu skradają serce gracza. Gra dopracowana do granic możliwości i godna miana obecnej generacji. Magia kolorów i szczegółowości każdego etapu powoduje smutek, że tak szybko musimy je opuszczać. Jeśli ktoś jeszcze myśli nad zakupem - to raczej nie ma się co dalej zastanawiać. Brać w ciemno!

Zalety

  • wspaniała oprawa graficzna,
  • magia kolorów i szczegółów na każdym etapie,
  • fabuła jak zwykle z humorem,
  • spora liczba oryginalnego arsenału,
  • sympatyczna Rivet,
  • mnogość opcji ułatwień rozgrywki.

Wady

  • polski dubbing nieco drewniany,
  • na upartego, trofea mogłyby być bardziej wymagające.