Man of Madan to pierwsza część serii filmowych gier przygodowych w klimatach grozy – The Dark Pictures Anthology. Za tytuł odpowiedzialne jest studio Supermassive Games. Gra opowiada o grupce przyjaciół, którzy podczas morskiej wyprawy natrafiają na tajemniczy, opuszczony wrak wojskowego okrętu. Na jego pokładzie będą musieli się zmierzyć z różnymi niebezpieczeństwami.
The Dark Pictures Anthology: Man of Medan to stworzona przez Supermassive Games filmowa przygodówka, mająca zapoczątkować całą antologię podobnych gier w klimatach grozy. Po świetnym Until Dawn poprzeczka była zawieszona wysoko i niestety nowej produkcji nie udało się do niej nawet doskoczyć. Czemu? Zapraszam do zapoznania się z moją opinią.
Piątka kukieł na wraku statku
Fabuła gry przenosi nas w morskie scenerie, gdzie piątka bohaterów podejmuje się zbadania zatopionego samolotu z okresu II wojny światowej. Odnajdują trop, obiecujący odnalezienie złota, ale sprawy zaczynają się komplikować, gdy młodzi poszukiwacze spotykają okolicznych rybaków. Wraz ze sztormem i przybiciem do opuszczonego wojskowego statku atmosfera zaczyna mocno gęstnieć. Niestety jednak osobiście czuję się zawiedziony opowieścią, jaką oferuje nam Man of Medan. Zdecydowanie brakuje tu jakiejś większej ilości zwrotów akcji, a głównego twistu tajemniczych wydarzeń można się domyślić bardzo szybko. Until Dawn też nie miało głębokiej fabuły, ale dużo lepiej prowadziło narracje i pokazywało kolejne tropy.
Monotematyczność lokacji też nie jest tu pomocna, choć twórcy starali się urozmaicić zwiedzany opuszczony wrak najbardziej jak to było możliwe. Ogólne poczucie „meh” dopełniają bohaterowie. Niestety jedyne co można o nich powiedzieć to to, że są. Zdecydowanie brakuje im bardziej wyrazistych charakterów. A jeśli nie obchodzą nas postacie w Man of Medan, traci na tym całość historii i zaangażowanie w podejmowanie decyzji.
Sytuacje ratuje trochę klimat, który mimo wszystko jest całkiem niezły. Pordzewiałe wnętrza pomieszczeń, tajemnicze odgłosy niosące się po całym statku. Znany już motyw z latarkami świetnie też sprawdza się w tych ciasnych korytarzach. Dobrze prezentuje się to, że bohaterowie nie ogarniają co jest prawdziwe, a co jest tylko wytworem ich wyobraźni. Może to poskutkować ciekawymi konsekwencjami, zależnie od dokonanych wyborów. Osobiście jednak uważam, że za bardzo skupiono się na scenkach typu jump scare. Jest ich za dużo i w większości nie robią wrażenia.
Serce i rozum
Mechanika samej gry nie zmieniła się względem wspominanego Until Dawn. Kierujemy jedną z postaci, okazyjnie wykonując sekwencję QTE czy podejmując decyzje. Tym razem wybory sprowadzają się do podążania za głosem serca bądź rozumu. Zależy czy decydujemy się pomyśleć, czy działać impulsywnie. Nie jest tak, że tylko jedna opcja jest dobra i oczywiście niejednokrotnie brak decyzji też pozostaje wyborem. No i muszę po parokrotnym przejściu gry stwierdzić, że widać różnice w dalszych rozgrywkach zależnie od tego, co wybieraliśmy. Taka rzecz zawsze cieszy. Nawet błahe wybory mogą w konsekwencji doprowadzić do śmierci bohaterów.
Niestety jednak już same sekwencje QTE nie są dopracowane tak dobrze, jak w poprzedniej grze studia. Dodatkowo w obecnej wersji gra ma problem z lagiem, co jeszcze bardziej pogłębia negatywne odczucia. Kto grał w przygody przyjaciół z Blackwood Pines na pewno pamięta świetny pomysł na momenty, w których należało zastygnąć i nieruchomo trzymać pada. Z uwagi, że Man of Medan trafia także na komputery PC oraz Xboxa twórcy postanowili wprowadzić nowy mechanizm działający na wszystkich platformach. I jest to kontrolowanie bicia serca poprzez wciskanie przycisku w odpowiednim momencie na lecącym pasku. I niestety to się nie udało. Tło strasznie rozprasza, a my musimy wgapiać się w ten pasek. Na domiar złego wspomniany wcześniej lag może bardzo łatwo zepsuć nam wszystko, bo po jednym błędzie od razu jest porażka.
Oprócz standardowego trybu gry mamy do wyboru tak zwane Movie Night oraz Shared Story. Filmowa noc to kanapowy tryb kooperacyjny, polegający na przekazywaniu sobie pada po przypisaniu konkretnych postaci do konkretnych graczy. Może tu grać do pięciu osób. Ale w zasadzie jest to dokładnie to samo, co pojedyncza rozgrywka. Shared Story zaś opiera się na coopie online. Niestety można w to zagrać tylko ze znajomym, którego zaprosimy. Nie ma możliwości grania z radomowymi graczami. Tryb ten oferuje alternatywne drogi postaci, których nie mogliśmy zobaczyć w przypadku samotnej gry. Mocno ubolewam nad faktem, że nie skonfigurowano tego motywu pod dzielony ekran dla Movie Night. Byłoby to dużo ciekawsze dla wspólnego kanapowego grania.
Rdzawa oprawa
Jeśli chodzi o projekt lokacji, to tak jak wspominałem wcześniej, twórcy starali się urozmaicić pomieszczenia w statku tak, jak było to możliwe. Ogólne pokryte rdzą lokacje dobrze budują klimat, lecz niestety efektu wow tu nie uświadczymy. Graficznie jest też zauważalny spadek w porównaniu do poprzedniej gry studia i czasem potrafi być naprawdę brzydko. To samo tyczy się modeli postaci i animacji ruchu. To zdecydowanie niższy poziom.
Jeśli chodzi o audio – pochwalić można rozchodzące się echo i dziwne odgłosy. Muzyka za to nawet nie pamiętam czy jakaś była. Nie zdziwiłbym się, gdyby jej brakło – tak słabo zapadła w pamięć. Aktorzy odegrali swoje postacie w porządku, acz scenariusz nie pozwolił nikomu specjalnie rozwinąć skrzydeł.
Jeden akapit poświęcę braku rodzimej lokalizacji. O ile dubbingu bym nie oczekiwał, bo to jednak spory wydatek dla producenta, tak jednak brak napisów uważam za bardzo słabe zagranie. Nie jest to wielki koszt, a ich brak jednak zawęża grono odbiorców. Osobiście nie przeszkodziło mi to ogarniać całej fabularnej sytuacji, ale widziałem wiele osób, dla których to był powód, aby zrezygnować ze sprawdzenia gry. Nie wiem kto dokładnie był tu winny takiej decyzji, ale mimo wszystko szkoda.
Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o zestawie pucharków, a ten jest dla łowców dosyć upierdliwy. Trzeba przebrnąć przez grę dość sporą liczbę razy, bo wiele pucharków wyklucza się nawzajem. Miedzy innymi podjęcie samych wyborów związanych z sercem czy z rozumem. Najgorsze jest jednak to, że w jednym przejściu nie wyszukamy wszystkich znajdziek. Mniejsza o fakt, że ktoś nam zginie, to jeszcze jest ok. Chodzi o to, że część z nich jest możliwa do odnalezienia tylko w coopie bądź trybie, który był tylko dodany do preorderów. No i niektóre pucharki też wymagają odegrania konkretnych rozmów przez dwóch graczy na przestrzeni większej liczby rozdziałów. No nie jest to przyjemny zestaw.
Man of Medan udostępnił wydawca - Cenega.
Podsumowanie
Ostatecznie dość mocno zawiodłem się na Man of Madan. Niespecjalna historia z mało interesującymi bohaterami w kiepskiej oprawie i z problemami technicznymi. Kilkukrotnie gra też mi się wysypała z błędem. Nie takiego początku antologii się spodziewałem. Mam nadzieję, że to tylko małe potknięcie i przy następnej grze wszystko już będzie dobrze, ale sam teraz będę ostrożny i na premierę się pisać nie będę. Choć cena jest dość przystępna, mimo wszystko polecam poczekać, aż potanieje o połowę. Bo nawet za tę stówkę nadal nie warto.
Zalety
- miejscami potrafi być klimatyczna,
- nie najgorzej utrzymuje filmowość narracji,
- wybory mają znaczenie,
- mimo wszystko dobrze, że nie za pełną premierową cenę.
Wady
- historia nie porywa,
- nijacy bohaterowie,
- niedopracowane QTE,
- brak wersji PL,
- liczne problemy techniczne.