Farming Simulator 22 – wrażenia z pokazu przedpremierowego

7 listopada 2021
0

W ubiegłym tygodniu na wezwanie Cenegi – w jednoosobowym składzie stawiliśmy się na pokazie przedpremierowym najnowszej odsłony symulatora od Giants, mianowicie gry Farming Simulator 22. Skoro na miejscu byłem tylko ja, to może daruje sobie pisanie w trzeciej osobie i opowiem Wam, jak fantastycznie spędziłem ten dzień, bo mimo, że sam jestem pracownikiem Cenegi, to nie brałem udziału w organizacji tego eventu, więc dla mnie również był on niespodzianką.

Nie był to mój pierwszy pokaz przedpremierowy, więc spodziewałem się, że główną atrakcją będzie właśnie sama gra. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że na tym pokazie równie ważny co sama gra, będzie też farmerski klimat. Oj działo się! Zacznijmy od początku. Po zbiórce pod pałacem kultury, wręczeniu identyfikatorów przez naszego opiekuna Emiliusza i krótkiej podróży busikiem do Wierzbowego Rancza, wiedziałem już, że trafiłem do grupy koników. Grupa koników, czyli ta, która pierwsze ogra przygotowany przez Giants build gry, w czasie gdy druga grupa — owieczek, będzie brać udział w przygotowanych specjalnie na ten dzień atrakcjach. Tyle z organizacyjnego wstępu, przejdźmy do Farminga!

Krótkie wprowadzenie, kawunia w filiżance. Gramy! I tutaj muszę się przyznać, że nie gram w symulatory, a to było moje pierwsze starcie z serią Farming Simulator. Szybko przekonałem się, jak ogromne możliwości daje ludziom, którzy mają pojęcie o pracy na roli. W buildzie mieliśmy do dyspozycji czterech rolników, między którymi można było się dowolnie przełączać i takie drobne kieszonkowe w kwocie 1,000,000 dolarów na wstępny rozruch naszej farmy. Zgodnie z poradą naszego opiekuna, wsiadłem w pickupa i pojechałem do najbliższego sklepu ze wszystkim. Kupiłem kawałek ziemi i największy kombajn jaki znalazłem. Powrót nim na moją farmę okazał się całkiem trudny, bo nie łatwo się kieruje takim potworem! No nic – jakoś się udało, więc nie zostało nic innego, jak zacząć orać. Z początku sprawdzałem tylko skomplikowany system opuszczania pługa i uruchamiania go w odpowiedniej kolejności, tak aby działał poprawnie. Pług w ziemi, no to co? Kręcimy kółeczka! Tak, zacząłem od rysowania wzorków na polu, ale szybko obudziła się we mnie farmerska ambicja i postanowiłem zaorać pole, jak należy, a potem zasiać jakiś rzepak, kapustę czy cokolwiek, co mogłoby na tym wyrosnąć. Przeorałem kilka (w miarę równych_ pasków, wsiadłem do siewnika i po ogarnięciu jak on w ogóle działa, zacząłem siać! Uczucie, dobrze wykonanej roboty nie odstępowało mnie na krok, jednak chwilę później szybko ode mnie uciekło, bo… nic nie wyrosło…

Z tego miejsca chciałbym oddać ogromny szacunek wszystkim fanom serii Farming Simulator, bo ten tytuł wymaga naprawdę ogromnej wiedzy, cierpliwości i pasji. Serio szacun! Ja osobiście pewnie zrobię jeszcze ze dwa podejścia i kto wie, może też złapie rolniczego bakcyla. 🙂

Koniki pograły, Owieczki wróciły z atrakcji, to teraz zmiana! Wyruszyliśmy całą grupą na podbój Wierzbowego Rancza. Zaczęło się niewinnie – Ania zabrała nas na przejażdżkę konną, która była bardzo relaksująca, zwłaszcza po tych cyfrowych trudach pracy w polu! Potem zaczęła się zabawa, po przejściu parunastu metrów dotarliśmy do góry drzewa, pieńka i wbitej w niego siekiery. Wszyscy już wiedzieliśmy, że tu będzie trzeba się nieźle narąbać… Zabawy było co niemiara, a przy okazji sam odkryłem w sobie talent do rąbania drwa, okrzyknięto mnie, królem siekiery i świetnie się przy tym bawiłem! Polecam każdemu, tylko pamiętajcie, aby uginać kolana na chwilę przed uderzeniem. Kolejne zadanie było raczej przyjemne, złapaliśmy za widły i wrzucaliśmy siano do boxu dla koni, na zmianę głaszcząc przyjazne koziołki z pobliskiej zagrody. Po tym wszystkim, całą ferajną, zbrataną już ciężką pracą na farmie, radośnie poszliśmy w stronę naszego budynku i dopiero tutaj zaczęło się robić trudno. Przed nami jeszcze dwie konkurencje. Pierwsza to taka, na którą nie przygotowały mnie nawet lata grania na padzie, było to… dojenie krowy na czas! Na szczęście krowa była sztuczna, więc nie było ryzyka, że jej (albo nam) stanie się jakaś krzywda. Doiliśmy w dwuosobowych drużynach, ale oczywiście w całej swojej wspaniałości wylałem kolanem wszystko, co udało nam się wydoić i odpadliśmy z konkurencji w przedbiegach. Nie mówmy już o tym, ok? Druga konkurencja to ubijanie masła. Wyglądało to nieco inaczej niż w teledyskach Donatana, a maselnice były na tyle małe, że ubijać mogliśmy tylko jedną ręką. Chyba nie muszę mówić, ile i jakich żartów przy tym padło, zważywszy na przeważające męskie grono? 😉

Ostatnią atrakcją była przejażdżka ciągnikiem New Holland, na którą niestety się nie załapałem, ale po minach tych, którym się udało wnioskuje, że to również super doświadczenie. Po tych wszystkich wspaniałych atrakcjach zostaliśmy ugoszczeni przepyszną kolacją, po której zasiedliśmy w pełnym składzie przy ognisku. Na szczęście pogoda dopisała!

Podsumowując – nie pamiętam już, kiedy tak dobrze spędziłem dzień. Pamiętajcie, że premiera Farming Simulator 22 już 22 listopada. 😉