Monster Energy Supercross 6 – Recenzja

Monster Energy Supercross 6 to kolejna oficjalna odsłona dotycząca zawodów motocrossowych przygotowywana przez doświadczone studio Milestone. Osobiście nie jestem fanem tego sportu, acz od czasu do czasu nachodzi mnie chęć, by sobie wsiąść na motor i poskakać. Grałem wcześniej jedynie w pierwszą odsłonę tego cyklu, gdy wylądowała w abonamencie PlayStation Plus oraz w MXGP 2020 stworzone przez to samo studio. I tak oto po latach zasiadłem do kolejnej gry tego typu. I jak się przy niej bawiłem? Zapraszam do zapoznania się z moją opinią.

Kluczowym trybem gry jest kariera, czego można się było spodziewać. Tworzymy w niej naszego kierowcę, podpisujemy nasz pierwszy kontrakt i startujemy w rywalizacji. Wraz z postępem gry możemy trafić do bardziej zaawansowanych zawodów. Niestety jednak w ogólnym rozrachunku mamy tu do czynienia z najbardziej generycznym projektem jaki można sobie wyobrazić. Poza zaliczaniem kolejnych wyścigów niema praktycznie żadnego urozmaicenia, czy jakiegoś poczucia postępu. Są co prawda niby cele do realizowania w ramach zakładki Journal, ale to najzwyklejsze grinderskie wytyczne nie wpływające dosłownie na nic. Jest system odblokowujących się atrybutów, ale ich przydatność jest absolutnie znikoma. Zamiast się zastanawiać co następne chcielibyśmy odblokować równie dobrze możemy na pałę odznaczać jak leci. No i jest poziom postaci, który po prostu sobie jest, a zdobywanych pieniędzy w zasadzie nie ma na co wydawać.

We wspomnianych bardziej zaawansowanych fragmentach kariery przed każdym wyścigiem możemy udać się do otwartej lokacji Supercross Park i tam wziąć udział w pobocznych aktywnościach. Szkoda tylko, że jest to tak strasznie ukryte. Lądujemy na tej otwartej mapie i w zasadzie jesteśmy zdani na siebie. Dopiero w połowie trybu się zorientowałem, że na środku pod namiotami można znaleźć te aktywności. Fatalnie i nieintuicyjnie zaprojektowane, bo gracz od razu śmignie gdzieś w tą pustą mapkę i będzie się zastanawiał czego ma tu w ogóle szukać.

No, a skoro już o tych aktywnościach mowa… Możemy przejść z wspomnianej lokacji do samouczka. Tego samego, co w menu gry. Jest to tego typu tryb, co niby pokazuje o co chodzi, ale w zasadzie po jego zakończeniu jesteśmy w tym samym punkcie zaawansowania. Najlepszą częścią aktywności pobocznych jest Coach Quest, które odblokowują się wraz z kolejnymi zaliczanymi wyścigami. Mamy tam kilka kategorii różnych wyzwań do zaliczenia i możemy sobie dowolnie je powtarzać. Jest też Workout Session. Staje się dostępne tylko, gdy nasz kierowca jest kontuzjowany po poprzednich wyścigach i pozwala częściowo odzyskać kondycję. Dostajemy tam trzy zadania: znajdowanie elementów liter na mapie, wykonanie jakiejś kombinacji w określonym miejscu lub zdobycie określonej ilości punktów oraz zazwyczaj poprawne wykonanie balckfilpa lub frontflipa. I to wszystko trzeba ogarnąć w wymaganym czasie. Jak się nie uda – musimy spróbować kolejnym razem po następnym wyścigu. I tu to ograniczenie ma sens, bo wpływa na poprawę stanu naszego kierowcy zależnie od naszych wyników.

Jest jeszcze jednak Trening. I ktokolwiek był odpowiedzialny za jego zaprojektowanie powinien dostać dożywotni zakaz wykonywania zawodu pod groźbą więzienia. Mamy tam pięć zestawów specyficznych wyzwań do zaliczania na gwiazdki. The Lion dotyczy po prostu wyścigów i jest w porządku. The Surgeon wymaga precyzyjnego zaliczania skoków na trasie i jest irytujący. Pomaga tu zmniejszenie sobie szybkości gry. Wtedy można się za to zabrać i nawet trochę nauczyć jak podchodzić do konkretnych skoków. The Showman związany jest z robieniem trików i jest totalnie zepsuty. Gra notorycznie nie nalicza nam punktów mimo wykonania triku przez co zdobycie maksymalnej ilości gwiazdek jest w zasadzie niemożliwe i wymaga jakiegoś patcha naprawczego. The Lighting zawiera czasówki, niestety fatalnie zaprojektowane. Pierwsze dwie są do ujechania, ale potem projektantowi się zdrowo odkleiło z wymaganiami albo zupełnie nie wziął pod uwagę, że nie jedziemy po płaskim terenie. Przez to też powątpiewam o możliwości ukończenia tej zakładki nie mając jakiś wybitnych zdolności. Ostatni The Snake zaś dotyczy jazdy przez bramki i to jest zrobione poprawnie.

Kluczowym problemem we wspomnianym treningu jest fakt, że mamy tylko TRZY próby. Czy zaliczymy coś czy nie próba przepada. Jak stracimy wszystkie trzy musimy wracać do kariery, przejechać wyścig i dopiero ponownie iść na trening. Ewentualnie po straceniu prób wyłączyć grę z menu konsoli i dopalić ją ponownie. Wczyta się wtedy zapis sprzed zużycia prób. To jest kwintesencja złego projektowania. Ograniczenie ilości podejść nie wpływa na NIC poza faktem dowalenia graczowi kłody pod nogi jeśli chciałby sobie zaliczyć grę. Tym bardziej, że część tych wyzwań sama w sobie jest niezmiernie irytująca. A jeśli w międzyczasie gra wyrzuca nas na zwykłe wyścigi nawet nie mamy jak się skupić na trenowaniu danych wyzwań.

Warto poświęcić też akapit na omówienie silnika fizycznego oraz trików. Sam model jazdy na szczęście jest dość przyjemny. To główny aspekt ratujący grę od całkowitego upadku. Niestety jednak kwestia trików nie jest tak optymistyczna. W grze w zasadzie są trzy formy powietrznych akrobacji. Skok – czyli wybicie się z większej górki i ładne wylądowanie. To z reguły nie sprawia problemów. Są jeszcze jednak ruchy zwane jako Scrub oraz Whip i wykonujemy je odpowiednio manewrując gałkami pada. Sęk w tym, że gra ma z tym spory problem. Technicznie wydaje się to dobrze zrobione, ale często po wykonaniu triku powrót na koła się sypał, gdy motor zaczynał się dziwnie obracać. Wielokrotnie też gra liczyła jedno, gdy robiliśmy drugie lub nie zaliczała nam zupełnie triku bez powodu. Sytuacji nie poprawia też łatwość z jaką nasz kierowca spada z motoru i ląduje łbem w piachu nieopodal trasy.

W aspekcie wizualnym oraz audio wszystko jest po prostu neutralne. Nie ma co chwalić, nie ma co krytykować. Technicznie gra działa dobrze. Nie zdarzyły się żadne spadki płynności, czy podobne błędy. Choć niestety wspominane wyżej różne niedoróbki łącząc się w całość potrafią bardzo obrzydzić doświadczenie. Na plus mogę jednak zgłosić naprawdę szeroki zakres różnych ustawień do dostosowania pod siebie. Trafiło się nawet wspomniane wcześniej zmniejszenie prędkości gry, dzięki któremu łatwiej nam przyswoić ogólny styl gry najpierw w zwolnionym tempie. Przydaje się szczególnie w zaliczaniu części tych nieszczęsnych treningów.

Platyna w Monster Energy Supercross 6 to połączenie upierdliwości ze sporym grindem. Totalnie szkoda zachodu, by się brać za łowienie wszystkich pucharków. Gdyby te treningi nie były zepsute i tak irytujące to jeszcze człowiek mógłby rozważyć ewentualną możliwość poświęcenia czasu, ale na tą chwilę po prostu nie widzę możliwości zaliczenia tego z powodu niedoróbek gry. Jeśli chodzi o grind to mamy do uzupełnienia w karierze zakładkę Journal, która jest pełna mocno czasochłonnych celów jak ukończenie 50 kwalifikacji w karierze, czy podpisanie 10 kontraktów drużyn oraz sponsorów i wymaga to wielokrotnego zaliczania kariery w tej rozszerzonej wersji.  Mówiąc krótko: rzecz tylko dla absolutnych fanów tego sportu.

Nie miałem wysokich oczekiwań, ale mimo to mocno się na grze zawiodłem. Wszak takie MXGP 2020 od tego samego studia wspominam stosunkowo dobrze. Tutaj całkowicie zmęczyła mnie ekstremalna generyczność tytułu bez jakiegokolwiek urozmaicenia czy poczucia postępu. Nawarstwiające się niedoróbki uprzykrzyły całą rozgrywkę, a projekt trybu treningów będzie mi się śnił po nocach. Gdybym mógł użyć opcji cofania czasu z gry w moim życiu to bym się cofnął i w ogóle nie odpalił tego tytułu. Może on mieć sens wyłącznie dla najwierniejszych fanów motocrossu. Każdy inny gracz nie znajdzie tam dla siebie niczego ciekawego.

Grę udostępnił wydawca.
PODSUMOWANIE

NAZWA GRY: Monster Energy Supercross 6

OPIS GRY : Monster Energy Supercross 6 to kolejna oficjalna odsłona dotycząca zawodów motocrossowych przygotowywana przez doświadczone studio Milestone. Siadamy za kierownicą motoru crossowego i rywalizujemy o tytuł mistrza.

AUTOR: Tomasz Krajewski

OCENA
2
Sending
OCENA UŻYTKOWNIKÓW
0 (0 votes)

PODSUMOWANIE:

Zakup gry może mieć sens wyłącznie dla najwierniejszych fanów motocrossu. Każdy inny gracz nie znajdzie tam dla siebie niczego ciekawego. Ekstremalna generyczność tytułu bez jakiegokolwiek sensownego urozmaicenia czy poczucia postępu. Nawarstwiające się niedoróbki uprzykrzają całą rozgrywkę, a projekt trybu treningów to jakiś koszmar. Da się w to grać. Tylko pozostaje pytanie: Po co?

ZALETY

  • model jazdy jest w porządku,
  • tryb Coach Quest jako jedyny jest ciekawy z pobocznych aktywności,
  • sporo opcji ustawień preferencji gry.

WADY

  • totalnie generyczny projekt kariery,
  • brak poczucia postępu,
  • sporo ogólnych niedoróbek,
  • absolutnie fatalnie zaprojektowany tryb treningu z zepsutą częścią wyzwań.