Afterlife VR – Opinia

1.5/5

Afterlife VR to interaktywny film, który prawie pod każdym względem ustępuje grom, które implementują te same mechaniki. Nowe technologie nie zawsze działają na korzyść multimediów, więc jeśli szukacie ciekawej historii z wieloma ścieżkami fabularnymi – w tym przypadku odłóżcie gogle VR i poszukajcie alternatywnych tytułów.

Gry, w których od naszych decyzji zależy to, jak potoczy się ich fabuła, nie są żadną nowością. Interakcje z graczem w warstwie opowiadanej historii były już częścią tekstowych gier kilka dekad temu i są z nami do dziś, na przykład w formie gier pseudo-przygodowych jak The Walking Dead of Telltale czy Detroit: Become Human. Ten element jest jednym z wyróżników gier na tle innych wizualnych multimediów. Ostatnio można jednak zauważyć, po raz kolejny w historii technologii, próby przeniesienia tej mechaniki na ekran telewizora. Chyba najbardziej popularnym przykładem ostatnich miesięcy był Bandersnatch – jeden z odcinków serialu Black Mirror, wyprodukowanego przez Netflix. Twórcy Afterlife VR postanowili oprzeć swoją interaktywną historię o technologię VR i kamery 360 stopni, pozwalając widzowi być w środku akcji.

Afterlife opowiada historię rodziny, która próbuje dojść do siebie po tragicznej śmierci 5-letniego Jake’a. Bohaterami opowieści są rodzice chłopaka oraz jego nastoletnia siostra z pierwszego małżeństwa mężczyzny. Zdecydowali się oni sprzedać dom, w którym doszło do nieszczęścia i zacząć życie na nowo, z dala od epicentrum tragedii. Matka chłopca nie może jednak do końca pogodzić się ze stratą, co prowadzi do spięć między nią a pozostałymi postaciami w filmie. Co gorsza, kobieta twierdzi, że Jake próbuje porozumieć się z nią zza grobu, zachowując się jak dobry poltergeist, ruszając różnymi przedmiotami wyposażenia domu. Na tym zakończę opis fabuły, gdyż to, jak ona się skończy, i jaką ścieżką dojdzie do finału, zależy od decyzji widza.

Sama mechanika podejmowania tych decyzji jest dość ciekawa, gdyż polega po prostu na skupieniu wzroku na bohaterze lub miejscu, za którym chcemy podążać. Na przykład, patrząc na ojca, możemy obejrzeć scenę rozmowy z policjantem, podczas gdy w tym samym czasie matka jest świadkiem dziwnych zjawisk w kuchni. Pewnym problemem było dla mnie jednak to, że momenty wyboru nie są w żaden sposób komunikowane, przez co nawet szybkie spojrzenie w inną stronę w złym momencie może spowodować przeniesienie akcji w miejsce, którego widz nie chciał wybierać. Z jednej strony takie płynne przejścia lepiej pasują do filmu, szczególnie jeśli ktoś chce obejrzeć go tylko raz i zostać przy 'swojej’ wersji fabuły. Z drugiej strony, jako gracz, który lubi sprawdzić wszystkie dostępne ścieżki, wolałbym wiedzieć w którym miejscu dokonałem jakiego wyboru i móc zareagować inaczej. Pomocne są tutaj diagramy pokazywane między rozdziałami, które ilustrują wszystkie alternatywne sceny oraz ścieżkę wybraną przez widza. Można dzięki temu wydedukować gdzie na kogo spojrzeć, aby dostać się do innych scen.

Na swojej stronie internetowej, Afterlife chwali się 29 unikalnymi wyborami, które mogą owocować tysiącami (tak napisali) różnych wersji filmu. Niestety jest to marketingowe zagranie bardzo niskich lotów. Być może matematycznie jest to prawda, jednak o tym, jak potoczy się fabuła, decyduje tak naprawdę jeden wybór, którego dokonujemy mniej więcej w połowie seansu. Co więcej, jest to jeden z nielicznych momentów, w których do podjęcia decyzji musimy użyć kontrolera, a nie wzroku. Niestety, sam wybór jednej z trzech opcji w żaden sposób nie komunikuje w którą stronę popchniemy bohaterów filmu. Dochodzimy więc do paradoksu, w którym pozornie błaha akcja doprowadza do drastycznie różnych zakończeń, i nie wydaje mi się, żeby to było przesłanie filmu i intencja jego twórców. Brak jakiejkolwiek logiki, czy faktycznej możliwości wpłynięcia na zachowanie rodziców, jest dla mnie minusem, mimo iż wpasowuje się w rolę, jaką widz pełni w filmie.

Nie da się też przejść obojętnie obok jakości samego nagrania. Oczywiście winne są tutaj bardziej gogle PSVR niż narzędzia użyte do stworzenia Afterlife. Braki technologiczne sprzętu VR Sony najbardziej ujawniają się w filmach, podczas gdy w bardziej rysunkowych grach, jak choćby ASTRO BOT, nie przeszkadzają tak bardzo. Oprócz niskiej rozdzielczości i czasami widocznych miejsc, w których sklejane były obrazy aby osiągnąć 360 stopni kąta widzenia, dziwnie odczuwalna jest też skala widza w świecie filmu. Znowu można to wytłumaczyć fabularnie, lecz miejscami czułem się jak krasnolud-intruz, oglądając 15-metrowych rodziców kłócących się nad moją głową. Wydaje mi się, że jest to kwestia indywidualna, ale ja przez większość doświadczenia czułem się zbyt mały.

Jak widać, Afterlife VR mnie nie porwało. Pod prawie każdym względem da się znaleźć grę, która jest lepsza we wszystkich elementach, które próbuje przemycić do gogli VR ta kanadyjska produkcja. Szukasz interaktywnego filmu? Polecam Late Shift albo Erica. Podobają Ci się mocno rozwinięte drzewka decyzyjne? Detroit: Become Human Cię nie zawiedzie. W Afterlife wszystkiego jest za mało, wybory są pozorne, zakończenia zdają się nie mieć logicznego uzasadnienia, a wszystko dzieje się za szybko. Co najwyżej może być to dobra pozycja do zaprezentowania nie-graczom w ramach pokazu technologi wirtualnej rzeczywistości, chociaż i tak uważam, że demo RE7 Kitchen lub Beat Saber lepiej się do tego nadają.

 

PLUSY:
– można wykorzystać jako demo VR dla niegrającej rodziny i znajomych,
– brak interfejsu użytkownika – sterowanie głównie wzrokiem.

MINUSY:
– zbyt krótka historia z mała liczbą prawdziwych wyborów,
– jeden punkt zwrotny, który decyduje o zakończeniu,
– subiektywnie mocno średnia gra aktorska.

Grę udostępniło Signal Space Lab (via terminals.io).