Destiny 2 – Opinia

3/5

Po 3 latach od premiery powracamy do świata Destiny, flagowej i obecnie jedynej gry studia Bungie. Tym razem przyjdzie nam się zmierzyć z potężnym cabalem, który zwie się Ghaul oraz całą resztą ferajny, którą już dobrze znamy. Najważniejsze jednak pytanie to to, czy Bungie podołało obietnicą i urozmaiciło fabułę oraz całą resztę pomniejszych rzeczy, których brakowało poprzednikowi. Na wstępie powiem krótko, jest dobrze, ale jak zwykle bez mankamentów się nie obyło.

 

Jak to przerośnięty ziemniak ukradł nasz stuff…

Od samego początku zapowiedzi Destiny 2, Bungie zapewniało nas, że tym razem fabuła będzie kompletna, wciągająca, pełna akcji, a miejscami nawet wzruszająca. Już od pierwszej misji jesteśmy rzucani w wir akcji, kiedy to cabale zaatakowały nasze miasto z zamiarem przejęcia tajemniczego Wędrowca. Jest to zarówno misja wprowadzająca, ale również pokazuje dlaczego utraciliśmy wszystko i będziemy startować od zera. Nie chce zdradzać wątków fabularnych, ale kolejna misja po prostu położyła mnie na łopatki, a szczególnie oprawa dźwiękowa. Załóżcie słuchawki, wyłączcie znajomych na chatcie i dajcie się ponieść emocjom, gwarantuje Wam, że nie będziecie żałować! Ścieżka dźwiękowa w tej grze to poziom, do którego studio zdążyło nas już przyzwyczaić, czyli z pompą i na najwyższym poziomie. Od klasycznych brzmień poprzez elektroniczne kawałki, które niesamowicie tworzą klimat. Jeśli podczas grania zastanawiasz się już gdzie można zakupić soundtrack, to wiedz że jest dobrze.

Wracając do wątku głównego, następne misje to już znany nam standard, czyli idź z punktu A do punktu B, a przy tym wybijaj tony przeciwników. Da się zauważyć, że Bungie starało się odejść do sztampowych zagrań typu „odpal Ghosta i broń go przez x minut”. Oczywiście tego typu akcje również się pojawiają, ale są one na tyle rzadkie, że zupełnie tego nie odczujemy. Dzięki misjom fabularnym zwiedzimy fantastyczne miejsca takie jak Europejska Martwa Strefa (EMS), która została doszczętnie zniszczona przez ciągłe walki, planeta Nessus, gdzie znajdziemy struktury Vexów oraz pozostałości po ludzkich wyprawach podboju kosmosu, tajemniczy księżyc Jupitera IO, który jest pełny szczelin oraz licznych zakamarków, czy też mój ulubiony Tytan, który jest księżycem Saturna, a my zwiedzamy potężne platformy osadzone na środku jego oceanu. Każda z tych miejscówek to małe dzieła sztuki. Bungie udowadnia po raz kolejny, że jeśli chodzi o tworzenie światów to nie mają sobie równych. Feria barw, kontrasty kolorów czy też oświetlenie po prostu „ryją beret”. Wiele razy zatrzymywałem się na dobrą chwilę, żeby podziwiać kunszt grafików. Już w pierwszej części było dobrze, ale tu jest jeszcze lepiej.

Fabryka soli, coś dla internetowych hejterów.

Każda z tych lokacji posiada rzecz jasna główne misje fabularne, ale prawdziwe mięso to ilość zadań pobocznych, publicznych eventów, zaginionych sektorów czy chociażby ukrytych skrzynek. Jeśli jeszcze Wam mało, to Bungie w końcu umieściło na mapie punkty szybkiej podróży! Nie musimy lecieć z jednego końca mapy na drugi, teraz wystarczy wybrać jeden z kilku punktów i gotowe! Jednak najważniejsza zmiana wg mnie to pokazanie na mapie czasu do rozpoczęcia się danego publicznego eventu. Takich drobnych zmian w grze, które poprawiają jakość grania jest całe mnóstwo. Skoro przy publicznych eventach jesteśmy to warto dodać, że tym razem mamy możliwość odpalenia heroicznej wersji każdego eventu, a dzięki temu zwiększa się nasza szansa na znacznie lepszy loot (egzotyki!). Jak tego dokonać? Trzeba znać odpowiednią procedurę, którą trzeba wykonać, np. gdy powalimy czołg poprzez rozwalenie jednej z jego nóg, wypadną z niego 3 orby, które trzeba włożyć do urządzeń generujących pola siłowe. Robimy tak 2 razy i mamy heroiczną wersję eventu, która dorzuca nam kolejny czołg! Warto znać metody na odpalenie każdego heroica, ponieważ nagrody są tego warte, a i zabawa znacznie lepsza.

 

Loot, loot i jeszcze raz loot!

Nie przyzwyczajajcie się, długo w tym nie będziecie chodzić.

Nie musimy się czarować, wszyscy wiemy czym Destiny stoi i czym rozkochało w sobie miliony graczy na całym świecie. Jest to tzw. „looter shooter”, gdzie za praktycznie każdą naszą aktywność jesteśmy nagradzani różnego rodzaju sprzętem, brońmi, a w międzyczasie możemy znaleźć engramy, które trzeba następnie odkodować, aby zobaczyć co dostaliśmy. Im wyższy nasz poziom tym lepszy sprzęt otrzymujemy. W grze możemy dobić do 20 levelu, jednak nie on tu jest najważniejszy. W poprzedniej części mieliśmy Light, tutaj został zastąpiony Power Levelem, jednak zasada działania jest bardzo podobna, czyli wraz z coraz lepszym sprzętem rośnie nasz poziom Power. Fabułę kończymy mniej więcej na poziomie 200-220 i tak naprawdę to dopiero wtedy zaczyna się prawdziwa gra. Bungie jak zwykle daje kilka możliwości na rozbudowę naszego arsenału. Mamy do wyboru opisane już powyżej aktywności na każdej planecie, które same w sobie gwarantują masę godzin grania, ale możemy również wskoczyć na Szturmy (Strike’i). Tych mamy do wyboru 5, a gracze PlayStation dostają jeden dodatkowy. Są one dobierane losowo, a każdy z nich polega na tym samym, czyli przebiciu się przez tony wrogów, aby na końcu ubić bossa (którzy są swoją drogą znacznie lepiej zaprojektowani niż w poprzedniej części) i zgarnąć soczysty loot. Ukończenie jednego szturmu z dobrą ekipą to mniej więcej 20-30 minut grania.

Jeśli jeszcze Wam mało, to możecie się również ubrać podczas grania meczy w Tyglu (Crucible). Poza znanymi nam już trybami gry, takimi jak Control czy Clash, dostajemy również 2 nowe, czyli Odliczanie oraz Przetrwanie. Są to tryby nastawione na rozgrywkę z własną ekipą, grając solo szybko przekonacie się, że nie jest to najlepsze rozwiązanie.

 

Co robić, gdy nie ma co robić?

Wyzwania codzienne oraz tygodniowe znamy już z poprzedniej części. Jednak Bungie nie byłoby sobą, gdyby nie przebudowali również i tych aktywności. Nie mamy już tablicy z codziennymi wyzwaniami (bounty), zostały one zastąpione wyzwaniami, które są przypisane do danej lokacji bądź aktywności. Przykładowo lądujemy na EMS, odpalamy Ghosta i po prawej stronie ekranu widzimy 3 dzienne wyzwania, np. zabić 5 kapitanów, znaleźć zaginiony sektor, itd. Szturmy, mecze Tygla, każda aktywność i lokacja ma swoje indywidualne wyzwania dzienne bądź tygodniowe (raid oraz trialsy).

W przypadku wyzwań tygodniowych mamy do czynienia z nowością, którą są Kamienie Milowe. Podczas widoku na mapę, możemy wysunąć belkę z lewej strony, na której mamy wymienione wszystkie aktywności, które można wykonać w danym tygodniu, takie jak Nocny Szturm (Nightfall), Punkt Zapalny (Flashpoint), Raid, itd. Za każdą taką czynność dostajemy potężny engram, z którego mamy szansę dostać znacznie lepszy ekwipunek niż ze zwykłego legendarnego engramu.

Należy też pamiętać, że czynności takie jak chociażby Nocny Szturm czy Raid, należą do tych najtrudniejszych i wymagają minimum 240 poziomu Power, zaś raid to już minimum 260. W każdym tygodniu Nocny Szturm odbywa się on na losowej mapie i posiada szereg modyfikacji, jak np. ograniczenie czasowe, które możemy zwiększać poprzez eliminowanie przeciwników bądź rotacja wzmocnienia danego elementala (Solar, Void, Arc). Warto mieć swoją ekipę, bo komunikacja oraz zgranie są tutaj kluczowymi elementami do sukcesu.

W przyszłości Bungie szykuje dodatkowe emocje, jak chociażby dodanie frakcji z pierwszej części (FWC, Dead Orbit, New Monarchy), Trials of Nine (nowa wersja Trials of Osiris), itd. Także aktywności będzie tylko przybywać, co jest bardzo dużym plusem.

 

Samotne wilki w końcu nie takie samotne.

Od samego początku barierą dla samotnych graczy były końcowe aktywności w grze. Nocne szturmy wymagały 3 osób, zaś raid już 6. Nie było matchmakingu, więc bez szukania ludzi w sieci nie było możliwości odwiedzenia tych lokacji i zaznania tego co najlepsze w tej grze.

Przede wszystkim wprowadzono do gry obsługę klanów. Tym razem możemy zarządzać klanem bezpośrednio z samej gry, a przynależność do owej grupy niesie ze sobą sporo profitów. Klan to już nie tylko podpis pod nickiem, ale szereg nowości w postaci dodatkowych aktywności. Jeśli ukończymy Nocny Szturm, Raid bądź mecze w Tyglu z kimś z klanu, to pozostali członkowie również dostają nagrodę w postaci engramu.

Klan można również levelować, a każdy kolejny poziom to kolejne udogodnienia, np. za pierwszy poziom dostajemy więcej glimmera, za drugi więcej nagród z publicznych eventów, itd. Każda nasza czynność w grze przyczynia się do rozwoju, nie ważne czy gramy sami czy z kimś. Także warto znaleźć sobie aktwny klan i czerpać z tego korzyści.

Kolejną nowością, a wręcz rewolucją jest tryb Guided Games. To właśnie dzięki niemu każdy samotny gracz może zaznać Nocnych Szturmów oraz Raidu. Wystarczy, że klikniemy w osobną ikonkę i już możemy wybierać wśród klanów, które oferują swoją pomoc przy ukończeniu danej aktywności. Możecie szukać gry nawet w kilka osób, szczególnie jeśli chodzi o raid, bądź jeśli to Wam brakuje kilku osób, możecie właśnie wziąć kogoś z chętnych. Jest to świetne rozwiązanie, które eliminuje problem osamotnienia niektórych graczy oraz grania z losowymi ludźmi dodanymi przez matchmaking. Nie dajcie się jednak zwieźć, granie z losowymi ludźmi to wciąż nie to samo co z własną ekipą. W przypadku raidu wręcz obowiązkiem jest przebywanie na chatcie głosowym, ponieważ bez tego nie ukończycie nawet jednego pomieszczenia.

 

Raid, najazd, zwał jak zwał. To jest to co tygryski lubią najbardziej.

Poza wszystkimi aktywnościami, które opisałem powyżej, na osobny akapit zasługuje sam raid. Jest to creme da le creme Destiny, wyzwanie najtrudniejsze z najtrudniejszych, wymagające 6 osób i masę zaangażowania. Bez ustalania osobnego grafiku na wieczorne raidowanie się nie obejdzie 🙂

Póki co dostajemy jeden raid, ale za to jaki! Jest to najbardziej zaawansowany i rozbudowany najazd jaki do tej pory został stworzony przez Bungie. W dodatku jest on zaprojektowany zupełnie inaczej niż wszystkie pozostałe. Zanim jednak przejdziemy do budowy samego raidu warto powiedzieć kilka słów o jego designie, a ten jest po prostu epipcki. Dostajemy coś w rodzaju ogromnego pałacu zrobionego ze złota, usianego masą pokoi rozkoszy dla swoich panów. Czujemy się wręcz jak mała mrówka na parkingu przed marketem.

Wracając do samej budowy… Przede wszystkim nie ma już checkpointów! Tak, dobrze widzicie, checkpointy zostały zupełnie usunięte, ale bez obaw! Zamiast punktów zapisu mamy tutaj swego rodzaju sieć tuneli, które prowadzą do każdego pomieszczenia z wyzwaniem. Jest ona ta ogromna, że bez osobnej mapy się nie obejdzie, jednak po kilkunastu razach każdy zapewne zapamięta jak dobiec do poszczególnego pomieszczenia. Do tego cała struktura raidu nie jest oparta nie linii prostej jak do tej pory, a mamy tutaj wręcz wybór co chcemy robić jako pierwsze.

No właśnie, co mamy tutaj do roboty? Raid składa się z 3 pomieszczeń z bardzo trudnymi wyzwaniami oraz ostatnim bossem, czyli mamy 4 wyzwania, za które możemy zdobyć wypasiony raidowy sprzęt i bronie.

Zapytacie dlaczego tylko jeden boss? A no dlatego, że Bungie stworzyło ten raid z myślą o całkowitej kooperacji. Każdy z pokoi to wyzwanie dla całej ekipy, gdzie każdy musi doskonale wiedzieć co ma robić. Jeśli jakaś osoba coś zepsuje, to zaliczamy tzw. „wipe”. Nie chce Wam zdradzać jakie są wyzwania, jednak jest to najdłuższy raid jaki do tej pory robiłem. Znajomość taktyki przez każdego z członków zespołu to po prostu mus.

Nie zapominajmy jeszcze o ostatnim bossie, który w moim odczuciu jednak pozostawia trochę do życzenia. Znów dostajemy bossa, który stoi w miejscu i jest gąbką na naboje, a do tego tona przeciwników biegających po pokoju. Można by powiedzieć, że jest to wręcz sztampowa walka, którą doskonale znamy z poprzedniej części, ale wciąż wyamaga całkowitego zaangażowania każdego z ekipy. Może dlatego też Bungie postawiło na wyzwania kooperacyjne niż samo strzelanie przez wszystkich w jeden punkt.

 

Technikalia

Ogrywałem grę na PS4 Pro i nie zauważyłem jakichkolwiek spadków klatek czy innych problemów, nawet podczas srogich zadym na publicznych eventach. Modele i tekstury sprawiają wrażenie bardziej dopracowanych niż u poprzednika. Jest ostro i wyraźnie. Podczas załadowania danej lokacji możemy zapomnieć o loadingach (no chyba, że skorzystamy z szybkiej podróży). Możemy udać się w dowolne miejsce na mapie i gra nigdy się nie zatrzyma. Przechodzenie z orbity na planetę również jest znacznie szybsze niż kiedyś. Na chwilę obecną kuleje jedynie szukanie ludzi do Tygla, jednak nie jest to nic z czym studio nie dałoby sobie rady w postaci patcha.

Na uwagę jak zwykle zasługuje model strzelania i poprawione dźwięki wystrzeliwanych pocisków. Podczas swojej historii grania spotkałem wielu „hejterów” tej gry. Jednak nikt nigdy nie powiedział złego słowa na model strzelania, a to już o czymś świadczy. Każdy typ broni zachowuje się zupełnie inaczej, gdzie np. karabin szturmowy wymaga średniego dystansu oraz lekkiego korygowania celownika, zaś karabin zwiadowczy sprawdza się najlepiej na dalekie dystanse. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie ma tutaj lepszego czy gorszego typu broni. Wszystko zależy od Waszych indywidualnych preferencji. Już na bazie moich własnych znajomych było widać, że jeden woli strzelać z pistoletów zaś drugi tylko i wyłącznie z karabinów pulsacyjnych. To jest właśnie piękne w tej grze i można to uznać wręcz za fundament fantastycznego gameplay’u. Bungie już od czasów Halo pokazało, że są klasą samą w sobie jeśli chodzi o strzelanki na konsole, a tutaj tylko to udowadniają i podnoszą poprzeczkę jeszcze wyżej. Jednak najważniejszą zmianą dla większości jest wprowadzenie pełnej polskiej wersji językowej wraz z dubbingiem. Uważam jednak, że dubbing wypada dość sztywno, a większość nazw sprawia wrażenie jakby została przetłumaczona przez translator, praktycznie wszystkie przetłumaczone nazwy to 1 do 1 jeśli chodzi o angielską wersję. Czasami brzmi to wręcz komicznie i można się pośmiać ze znajomymi na chatcie 🙂 Co by nie mówić, należy się cieszyć, że Activison zauważyło w końcu nasz rynek, także powinno być już tylko lepiej.

 

No dobra, gdzie te kolce na tej róży?

Sam wątek główny można ukończyć w przeciągu 12 godzin (przy drugim lub nawet trzecim podejściu można go ukończyć nawet w 6 godzin). Nie jest to wynik zły, jednak po grze tego kalibru spodziewano się znacznie więcej. Ilość lokacji również nie powala, bo tak naprawdę mamy ich raptem 4, z czego EMS jest największa z nich, zaś pozostałe to już nieco mniejszy kaliber. W przyszłości mamy ujrzeć dodatkowe miejscówki, ale skupiamy się obecnie na tym co mamy. Jeśli jesteście również zapalonymi graczami, którzy nie potrafią przeżyć dnia bez Destiny, to na pewno szybko wyczerpiecie całą zawartość gry i pozostanie Wam robienie nowej postaci, albo czekanie na nowy tydzień i reset aktywności.

Brak zmian można zauważyć w przypadku klas oraz podklas naszych postaci. Znów dostajemy mieszankę Tytana, Huntera oraz Warlocka, a do tego ten sam rodzaj podklas. Na szczęście podklasy zostały nieco zmodyfikowane, a jedna jest całkowicie nowa.

Nawet cabale szukają błędów.

Ten sam problem dotknął również ras przeciwników. Do gry nie został wprowadzony żaden nowy typ przeciwnika (jedynie kilku z obecnie znanych nam ras). Uważam, że pełnoprawny sequel powinien również i na tym polu dać nam powiew świeżości, a to jedynie odgrzany kotlet z nową panierką. Czy w przyszłych rozszerzeniach szykuję się jakaś rewolucja na tym polu? Pierwsze przecieki nie wróżą nic dobrego, ale poczekajmy do oficjalnych zapowiedzi.

Obecnie kuleje również mocno balans aktywności, a dokładnie nagród za nie. Strike trwa około 20-30 minut w zależności od ekipy i dostajemy raptem 2 niebieskie przedmioty i jak szczęście dopisze to legendarny engram. W tym samym czasie możemy zrobić kilka publicznych eventów w trybie heroicznym i nagrody są dokładnie takie same, jak nie lepsze (szansa na egzotyk). Ewidentnie da się zauważyć na czym studio skupiło się bardziej, a na czym mniej. Wydaje mi się, że zostanie to w końcu naprawione, ale na chwilę obecną publiczne eventy nie mają sobie równych jeśli chodzi o możliwość zdobywania nagród.

Jako minus można również zaliczyć bardzo słaby drop sprzętu na raidzie, jest on wręcz znikomy. Tylko, że dla jednego będzie to ciągła motywacja do jego powtarzania, a dla drugiego droga przez mękę, żeby zdobyć swój upragniony karabin czy miecz. Poprzednie raidy nagradzały nas dość sowicie, a tutaj po kilku, a nawet kilkunastu godzinach raidowania, możemy skończyć z dosłownie jedną bronią i jedną częścią armoru (sam jestem tego dowodem). Poza sprzętem dostajemy również żetony, które po ukończeniu raidu można wymienić na raidowy sprzęt, jednak ze znacznie niższym poziomem power (ograniczenie dokładnie to samo co w przypadku zwykłego legendarnego engramu).

 

Lądujemy

Po grze czas na ramen.

Destiny 2 to gra wyjątkowa. Można się w niej zakochać i spędzić w niej setki jak nie tysiące godzin. Jest to prawdziwy pożeracz czasu, a jeśli macie do tego świetną ekipę to gwarantuje Wam, że gdy tylko położycie swoje tłuste łapska na tej grze to odpłyniecie na dobre kilka tygodni. Dzięki nowym rozwiązaniom, tym razem nawet i samotni gracze mogą się świetnie bawić i zobaczyć najtrudniejsze aktywności w formie nocnych szturmów czy najazdów. Zdecydowanie najlepsza kooperacyjna strzelanka z masą lootu w tle. Kupując tą grę macie pewność, że będzie ona wspierana przez co najmniej najbliższe 3 lata, a przynajmniej do powstania następnej części. Bungie cały czas pracuje nad grą i dodawaniem kolejnej zwartości, zarówno tej darmowej jak i w formie płatnych DLC, a jak wiemy, kolejnych egzotyków nigdy mało! Osobiście jest to dla mnie gra generacji, przy żadnej innej grze nie spędziłem nawet 1/10 tego co tutaj. Must have!

Plusy:

  • najbardziej wciągający kooperacyjny „looter shooter” na rynku,
  • oprawa audio-wizualna wgniata w fotel,
  • fantastyczny model strzelania,
  • ilość sprzętu oraz broni,
  • możliwość modyfikowania sprzętu,
  • raid to wręcz osobna gra w grze na masę godzin,
  • gwarantowane wsparcie ze strony studia przez najbliższe lata,

Minusy:

  • fabuła znów zrobiona „po macoszemu”,
  • zaawansowani gracze szybko wyczerpią całą zawartość gry,
  • brak nowych klas postaci oraz ras przeciwników,
  • źle zbalansowany system nagród za poszczególne aktywności,
  • mikrotransakcje w grze (tylko kosmetyczne na szczęście).