GRIP: Combat Racing – Opinia

4/5

Na GRIPa czekałem już jakiś czas, chociaż nie ukrywam że zdarzyło mi się zapomnieć o premierze. Gra wyszła z fazy Early Access i oficjalnie jest już dostępna jako finalny produkt. Nim w ogóle przejdziemy do opinii to warto wyjaśnić czym w ogóle GRIP jest. Gdybym miał to zrobić w jednym zdaniu to leciałoby to mniej więcej tak „Wipeout na kołach z możliwością jeżdżenia po każdej możliwej powierzchni”. Prędkości takie jak 500km/h to tutaj normalka, a potrafią dochodzić nawet do 1000km/h, chociaż wtedy to jest taki odpał na ekranie, że ciężko cokolwiek ogarnąć. Zapewne starszej części czytelników na myśl przychodzi od razu jedna gra, Rollcage. Ktokolwiek pamięta legendarnego RC to już mniej więcej wie czego się spodziewać. Nawet sami twórcy nie ukrywają, że GRIP jest nowoczesną wersją klasyka i sporo z niego czerpie. Także mamy tutaj potężne pojazdy, potężne prędkości oraz potężne pokłady frustracji pomieszane z chęcią wyciśnięcia z tej gry jeszcze więcej.

Nawet w grafikach podczas loadingu czuć pasjś do tej gry.

Zacznijmy może z nieco innej strony. GRIP nie jest grą dla wszystkich… Nie spodziewajcie się tutaj sielankowych wyścigów rodem z serii NFS, które można przejść jedną ręką i jedną nogą. Od samego początku lecimy na najwyższych obrotach, nawet tutorial ciężko ukończyć na 1 miejscu (chociaż nie jest to wymagane). Gra wymaga tzw. „skilla” i wręcz perfekcyjnego opanowania swojego wybranego pojazdu, a tych mamy tutaj kilka rodzai, od potężnych 6 kołowych czołgów, które nie grzeszą prędkością, ale za to mają świetną przyczepność, po pojazdy bardziej przypominające bolidy niż ogromne pojazdy na jeszcze większych kołach. Poza pojazdami jeszcze ważniejsze idealne rozeznanie na każdej trasie, gdzie są skróty, skocznie, rozmieszczenie power-up’ów czy kładki przyspieszające. Bez tej wiedzy polegniecie z kretesem na wyższych etapach kampanii, nie mówiąc już nawet o trybie online. Kolejna rzecz to wiedzieć gdzie zwolnić, a gdzie można lecieć na zabój. To nie jest gra, w której trzymamy non-stop gaz i przechodzi się sama. To, że poruszamy się mega szybkimi pojazdami nie znaczy, że nie musimy odpuszczać w odpowiednich miejscach. Wierzcie, też na początku tak myślałem i przez to czasami wpadałem w szał. Nasz rozum musi przyswoić fakt, że bez hamulca tutaj daleko się nie zajedzie.

Po ścianie czy po suficie? Oto jest pytanie!

Jeśli jeszcze tu jesteście i nie przestraszyliście się tego wstępniaka to dalej będzie tylko lepiej. Ktokolwiek da tej grze szanse, poświęci te kilka godzin na naukę to wynagrodzi mu to ona z nawiązką. Obecnie jestem w takim stanie, że chce do niej wracać, non-stop. Mój początek z nią był szorstki, jednak im dłużej w nią gram tym bardziej chce masterować poszczególne trasy, robić kolejne wyzwania czy po prostu cieszyć się z jazdy na najwyższych obrotach. Nawet jazda ciągle po tych samych trasach mnie nie męczy, ponieważ jeden tor może mieć nawet kilka różnych kombinacji. Każdy kto grał godzinami w Wipeouta czy mniej znanego Extreme-G odnajdzie się tutaj jak w domu. To jest właśnie ten tym rozgrywki, czyli masterowanie, masterowanie i jeszcze raz masterowanie. Nigdy nie zapomnę wyścigu na 10 okrążeń, na bardzo trudnej trasie pełnej przeszkód, gdzie każdy błąd powodował utratę pozycji. Jazda przez ponad 15 minut na najwyższych obrotach i najwyższym skupieniu w tej grze powoduje, że po plecach płynie pot, a ręce są całe mokre. Dojechałem na 2 miejscu, bo na samym końcu siadała mi już koncentracja i uderzyłem w korzeń drzewa. Auto poszybowało, AI mnie wyprzedziło, a ja dojechałem niczym największy przegrany, ale i tak miałem banana na ryju. Ta gra po prostu kopie nas po jajach cały czas, ale mamy przy tym niezły fun i chcemy jeszcze!

Szaleństwo? No właśnie, a mamy czym szaleć. Jak wspominałem na początku, rodzai pojazdów jest kilka i odkrywamy je wraz z kolejnymi poziomami doświadczenia. Są wykonane naprawdę solidnie, czuć że jedziemy potężnym czołgiem na kółkach, a nie wydmuszką. Każdy prowadzi się inaczej, ponieważ statystyki mają znaczenie. Są pojazdy, które mają lepszą przyczepność, ale słabszą prędkością, a są takie które mają bardzo dużą prędkość, ale słabe pozostałe statystyki. Każdy wózek można modyfikować, czy to poprzez nakładanie kilku różnych farb, wzorów czy nawet zakładanie innych opon o odjechanych wzorach, podobnie jak z felgami. Niestety w grę wchodzi tylko i wyłącznie tuning optyczny, nie ma mowy o zmianach statystyk dla danego wozidełka. Samochody są chyba najbardziej dopracowanym elementem tej produkcji, a zaraz za nimi są trasy. Zwiedzimy egzotyczne plaże, dżungle, mroczne metropolie, a nawet środek aktywnego wulkanu. Niektóre trasy mają piękne widoki, które chciałoby się uwiecznić, ale niestety brak tutaj trybu photo-mode, a byłby wielce wskazany! Każda trasa dodatkowo jest podzielona na kilka różnych wariantów. Jeden wariant potrafi się diametralnie różnić od innego, czasami do tego stopnia, że nie poznamy tej samej okolicy. Gdyby tego było mało, to mamy możliwość wybrania kilku dróg. Na takiej metropolii można wpaść w mętlik, bo w niektórych momentach mamy koło siebie kilka ulic, gdzie jedna jest na ścianie, a druga na suficie… Także tego…

Aż by chciało przystanąć, ale nie ma czasu!

Na chwilę obecną gra oferuje kilka trybów, gdzie głównym jest rzecz jasna kampania. Składa się ona z 11 poziomów, na każdym mamy mniej więcej 3 turnieje po 3 wyścigi i zwieńczenie w postaci wyścigu 1 na 1. Początek kampanii można potraktować jako tutorial, uczymy się obsługi kolejnych broni oraz układu tras. Prawdziwa jazda zaczyna się mniej więcej w połowie, tutaj AI się z nami już nie patyczkuje, a wygranie turnieju wymaga umiejętności i również szczęścia. Należy jeszcze dodać, że gra oferuje kilka rodzajów wyścigów + walki na arenach. Mamy tutaj klasyczny wyścig z power-up’ami, gdzie pierwszy na mecie wygrywa, ale mamy również wyścigi Ultimate, które wymagają zebrania jak największej liczby punktów za obrażenia przeciwników (czyli im więcej zadamy tym lepszy nasz wynik). Inna konkurencja to Demon Prędkości, czyli podnosimy tylko i wyłącznie turbo. Wg mnie to właśnie tryb „Speed Demon” wymaga największego samozaparcia, ponieważ AI też tutaj nie odpuszcza. Będziemy walić po ścianach czy popełniać błędy to czeka nas restart. Ten tryb nie bierze jeńców na najwyższym poziomie trudności.

Carkour to istne szaleństwo i pomieszane z poplątaniem. Tylko dla prawdziwych wyjadaczy.

Zupełnie osobnym trybem, niezwiązanym z kampanią jest „Carkour”. Jak sama nazwa sugeruje, dostajemy kilkanaście różnych etapów, które bardziej przypominają klocki lego niż trasy. Naszym zadaniem jest dojechać z punktu A do B, a wierzcie mi, nie jest to takie proste jak się wydaje. Najwyższy poziom trudności zajął mi około 10 godzin, a to tylko 2 etapy… Jednak po zrobieniu tego czułem taką satysfakcję jakiej nie czułem już dawno po ukończeniu jakiejś gry. Obecnie większość gier nie wymaga od nas praktycznie żadnego wkładu własnego. Tutaj jest zupełnie inaczej. W tym trybie ważna jest idealna jazda, czasami co do piksela. Wykonacie minimalne zły manewr, albo skręcicie lekko kołami w ostatnim momencie i lecicie na początek. Etapy nie są długie, wręcz bardzo krótkie, ale przez tą chwilę musicie być bogami tej gry.

Oczywistą oczywistością jest również tryb multiplayer. Wielu uważa, że to właśnie dla tego trybu została stworzona ta gra i mieli rację. Zabawa z żywym przeciwnikiem i sprzedawanie rakiety pierwszemu w wyścigu to pyszna zabawa. Widok jak ktoś zapieprza na zabój, a potem wylatuje w powietrze 50 metrów bo nie wiedział, że trzeba zahamować również powoduje banana na ustach. Oczywiście my też musimy martwić się o nasze 4 litery i jazda z tarczą w pogotowiu to tutaj mus. To nie singiel, gdzie AI strzeli do nas raz, może dwa, na na okrążenie (może więcej na wyższych poziomach). Zdarzały się momenty, że dostawałem kilka rakiet, potem kolejny przykleił mi bomby czasowe, a kolejny dobił wirującymi rakietami. Oglądaliście pewnie filmiki z serii Mario Kart, jak to gość pod sam koniec wyścigu dostaje potężną serią od każdego i kończy na ostatnim miejscu? Tutaj dzieje się podobnie, ale dzięki temu nigdy nie można być pewnym wygranej. Nie można odpuszczać, szczególnie pod koniec, kiedy każdy odpala naładowane rakiety, które kisił przez pół wyścigu 🙂

Tryb areny to ciągłe polowanie na palący się samochód przeciwnika. Łatwa zdobycz!

Nie możemy również pominąć bebechów samej gry, czyli co tam mamy pod maską. Gra śmiga na silniku Unreal Engine 4, czyli jednym z najpopularniejszych narzędzi. Dzięki temu dostajemy żelazne 60 klatek/s i nie ma mowy o żadnych dropach (grałem na Pro). Gra jest płynna, a osiągane prędkości po prostu się czuje i ma się do nich respekt. Zrozumie to ten, kto przyspieszył na drodze pełnej przeszkód do 1000km/h 🙂 Sama grafika co prawda opadu szczęki nie powoduje, powiedziałbym wręcz, że gra spokojnie by poszła na zeszłej generacji konsol, jednak nie możemy zapominać że sporo mocy idzie też w fizykę pojazdów. Możliwość jazdy po ścianach czy suficie nie bierze się z kosmosu tylko z działania siły odśrodkowej i jest ona tutaj bardzo dobrze przedstawiona (oczywiście z pewnymi kompromisami, bądź co bądź to tylko gra).

Słonko świeci, droga pusta, a na budziku prawie 700km/h…

Na osobny akapit zasługuje ścieżka dźwiękowa… O boże jakie to dobre! Po ograniu tej gry od razu wrzuciłem soundtrack do ulubionych i słucham na każdym kroku. Soundtrack to mieszanka fantastycznych utworów z gatunku Drum and Bass. Jak przeważnie wyciszam muzykę w samochodówkach, tak tutaj zrobiłem odwrotnie, jest po prostu genialna i idealnie pasuje do klimatu gry! Chociaż nie, to właśnie muzyka robi cały klimat. Osoba, która dobrała poszczególne kawałki do tej gry zasługuje na podwyżkę. Powiem jeszcze więcej, niektóre utwory mocno zalatywały mi klimatem ze starego Unreal Tournament, a dla mnie jest to tak ogromny plus, że podnosi ocenę nawet o całe oczko w górę. Nie będę owijał w bawełnę, gra serwuje bity tak tłuste, że najemy się nimi do syta i będziemy prosić o więcej.

Jedziemy po lepszą przyszłość!

Chciałbym tutaj zakończyć moją opinię i dać grze solidną ocenę, jednak nie mogę tego zrobić. Gra od dnia premiery boryka się z dużymi problemami. Jednym z największych jest póki co system „catch-up” w kampanii single. AI dostaje tak potężne przyspieszenie, gdy odjedziemy trochę dalej, że nawet pędząc maksymalną prędkością zostajemy objechani jak furmanka na wsi. Im wyższy poziom i dalej w las tym jest jeszcze gorzej. Ukończenie trybów takich jak Speed Demon na 1 miejscu graniczy z cudem i ogromnym szczęściem. Problemem jest również fizyka samych pojazdów. Bardzo często lubią wykonywać manewry, których nawet nie wykonaliśmy, albo zahaczać o elementy, których nie widać. Jest to szczególnie dotkliwe w trybie Carkour. Plusem jest to, że twórcy są w stałym kontakcie ze społecznością o pracują nad błędami. W przeciągu tygodnia góra dwóch od premiery, wszystko powinno zostać załatane i zaktualizowane do poziomu wersji z PC (najbardziej aktualna i dopracowana póki co). Swoją drogą, miałem stały kontakt z jednym z devów przy użyciu discorda i nie krył żalu, że wersja konsola cierpi na te problemy i robią co mogą, żeby to naprawić. Nie była to żadna PR-owa paplanina jakiej wiele dzisiaj, tylko normalna rozmowa jak człowiek z człowiekiem. Dlatego własnie ufam im, że dadzą radę i naprawdę postawią wersję konsolową na nogi i gra będzie jeszcze lepsza niż jest teraz.

Powoli (albo z prędkością światła?) dojeżdżamy do mety. GRIP jest produkcją, którą pokochają nieliczni, ale będzie to miłość na długi okres czasu. Reszta powinna się tu bawić równie dobrze, bo co prawda poziom gry jest wysoki, ale to nie znaczy, że trzeba jej unikać, wręcz przeciwnie, warto poświęcić trochę czasu, a potem czerpać z tego ogromną satysfakcję. Sam wiem, że będę do niej wracał i wyczekiwał wszelkich dodatków, tras, trybów, pojazdów, itd. Nawet topowy Wipeout mnie tak nie wciągnął jak GRIP. Być może to przez sentyment do Rollcage’a, a może po prostu gra jest naprawdę dobra i ma potencjał na bycie jeszcze lepszą? Już teraz esportowcy się nią interesują, więc może dostaniemy coś w rodzaju Rocket League? Naprawdę życzę tej grze jak najlepiej oraz samym ludziom którzy ją zrobili. Pomimo trudnych początków doceniłem ją przez to jeszcze bardziej. Nie ma róży bez kolców jak to mówią. Tego typu gry trzeba wspierać, żeby nie utonąć w morzu powtórek i ciągłego kopiowania jednego i tego samego schematu. Gdyby ktoś się jeszcze zastanawiał to naprawdę warto, tylko pamiętajcie o czym pisałem powyżej. 🙂

 

Plusy:

  • Można jeździć po ścianach i suficie! Heloł!
  • Dopracowane pojazdy z różniącymi się statystykami,
  • Odmienne trasy z wieloma różnymi kombinacjami,
  • Ścieżka dźwiękowa to po prostu majstersztyk,
  • Areny ze znajomymi, beka murowana,
  • Wspaniały support i kontakt z twórcami, brawo!

Minusy:

  • System catch-up AI w kampanii (zostanie naprawiony w patchu),
  • Zbyt dużo niezauważalnych przeszkód na niektórych trasach,
  • Samochody lubią wykonywać dziwne manewry same z siebie (również ma zostać naprawione).
Grę do opinii udostępniło Little Big PR.